"Biorąc pod uwagę zniecierpliwienie prezydenta (USA Donalda Trumpa) negocjacjami i różne nieprzekraczalne terminy związane z polityką w Meksyku i w USA, Kanada zdecydowała się na umowę wystarczająco dobrą, ale nie idealną" - pisze w opinii dla wtorkowego wydania dziennika "Toronto Star" Laura Dawson, dyrektor Instytutu Kanady w waszyngtońskim think-tanku Wilson Center.

"W grze" pozostały amerykańskie cła w oparciu o klazulę o bezpieczeństwie narodowym, zarówno w kontekście obecnego sporu o stal i aluminium, ale także jako środek do egzekwowania nowych reguł w sektorze motoryzacyjnym - zwraca uwagę ekspertka.

Jak pisze Dawson, "chociaż Meksyk i Kanada otrzymały hojne kwoty eksportowe przewyższające obecny poziom eksportu i ten w niedalekiej przyszłości, USA zarezerwowały sobie prawo nałożenia karnych ceł w oparciu o bezpieczeństwo narodowe na eksport powyżej tych kwot".

Zdaniem Dawson taka normalizacja taryf jako "narzędzia do wymuszania" sygnalizuje "koniec lub przynajmniej zawieszenie kluczowych norm liberalnego systemu handlowego" i tworzy "niepokojący precedens" dla innych umów handlowych. "Większe bitwy o zasady i fundamentalny kierunek międzynarodowego systemu handlowego będą musiały zostać stoczone później I - miejmy nadzieję - przy większej liczbie sojuszników po stronie Kanady" - pisze autorka.

Reklama

Generalnie jednak nowo wynegocjowana umowa przyczyni się do poprawy zaufania inwestorów do gospodarki północnoamerykańskiej, a "to samo w sobie już jest wygraną". Poza tym, niektóre postanowienia okazały się dla Kanady "lepsze niż spodziewało się tego wielu obserwatorów, w tym ja" - stwierdziła Dawson, wskazując na zapisy dotyczące rozwiązywania sporów, mobilności pracowników i zamówień rządowych.

Jej zdaniem widoczne korzyści znaleźć można w ułatwieniach celnych, dostosowaniach regulacyjnych i handlu elektronicznym, nawet jeśli są rozwiązania skopiowane z umowy o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP). "Włączenie kluczowych elementów z TPP do USMCA zapewnia zarówno modernizację, jak i korzyści rynkowe" – zauważa Dawson.

W kwestii dostępu do rynku mleczarskiego, konieczne ustępstwa okazały się niewielkie: "Kanada zaoferowała tylko niewiele więcej niż w umowie z Unią Europejską i w Partnerstwie Transpacyficznym" - pisze ekspertka.

Również dziennik "Globe and Mail" w swoim wtorkowym artykule redakcyjnym zwraca uwagę na pozytywny aspekt przywrócenia "odrobiny pewności" dla uzależnionej od handlu gospodarki kanadyjskiej, choć negocjacje te - sprowokowane przez prezydenta USA - były dla Kanady "niepotrzebne i absurdalnie wojownicze".

"Narracja o ratowaniu NAFTY w ostatniej chwili (...) by uniknąć dodatkowych ceł i izolacji na kontynencie jest uproszczeniem", ponieważ pomija fakt, że niewielu w USA chciało zakończenia układu - argumentuje gazeta.

Mimo to, Trumpowi udało się "stworzyć i podtrzymać fikcję, że jeśli Kanada i Meksyk nie dojdą do porozumienia zawierającego satysfakcjonujące go ustępstwa, będzie gotowy odejść (od umowy), zniszczyć gospodarki północnych stanów, których Republikanie potrzebują, by wygrać wybory".

W tym kontekście Kanada zrobiła dobrze, przeciągając negocjacje do 30 września. "Wymagało to odwagi, ale w ten sposób uzyskano kluczowe ustępstwa, takie jak pozostawienie mechanizmu rozwiązywania sporów (...), ochronę dla branż związanych z kulturą, zabezpieczenia przed cłami na eksport samochodów i prawo eksportu większej liczby samochodów do USA" - twierdzi "Globe and Mail".

Spełnienie głównego żądania prezydenta USA, czyli większego dostępu do rynku mleczarskiego, będzie wymagało od premiera Justina Trudeau pewnych ruchów natury politycznej, ale nie niszczy kanadyjskiego systemu zarządzania podażą - piszą autorzy.

Konserwatywny dziennik "National Post" jest w swojej ocenie nieco bardziej krytyczny, jednak nawet jeśli większość dokonanych zmian jest na gorsze, szkody wydają się niewielkie - pisze publicysta Andrew Coyne.

"National Post" zwrócił natomiast uwagę na inne, zaskakujące ustępstwo ze strony Kanady, mianowicie zapis dający stronom możliwość wycofania się z umowy, jeśli któryś z partnerów podpisze umowę handlową z "gospodarką nierynkową", co wydaje się być jasnym odniesieniem do Chin.

Zdaniem cytowanego przez gazetę prof. Paula Evansa z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej ta "zadziwiająca" klauzula zdaje się podporządkowywać stanowisko Kanady pozycji USA w trwającym sporze handlowym z Chinami, a "to poważne ograniczenie kanadyjskiej niezależności i zdolności".

Zarzut ten odrzucił we wtorek premier Kanady Justin Trudeau, twierdząc, że Kanada będzie nadal dążyła do dywersyfikacji partnerów handlowych, w tym pogłębienia więzi handlowych z Chinami.

Z Toronto Alicja Minda (PAP)