Gang, który rządził wołomińską kasą, inwestował grube miliony na wielu polach: od mediów i turystyki przez firmy produkcyjne... po krematorium - podaje we wtorek "Puls Biznesu".

Jak podaje gazeta, nieprawidłowości w wołomińskim skoku to jedna z największych afer gospodarczych w historii Polski.

"Zdaniem prokuratury, spółdzielcza kasa była de facto zorganizowaną grupą przestępczą, do której należeli m.in prezes SW Mariusz G., wiceprezesi Joanna P. i Mateusz G. oraz członek rady nadzorczej Piotr P. (tego byłego oficera, wymienionego w raporcie z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych śledczy uważają za szefa gangu)" - czytamy.

"PB" ustaliła, że wartość kredytów wyłudzonych głównie z udziałem tzw. słupów to blisko 2 mld zł. "Co się stało z tymi pieniędzmi? Z informacji +PB+ wynika, że to właśnie prześwietla teraz gorzowska prokuratura oraz pomagająca jej w badaniu przepływów finansowych Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego" - informuje dziennik.

"W śledztwie, dotyczącym SKOK Wołomin wyjaśniany jest wątek związany z praniem pieniędzy wyprowadzonych z tej instytucji i przeznaczanych na działalność innych firm - potwierdza Roman Witkowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim" - czytamy dalej.

Reklama

Jak zaznaczył Witkowski, "z uwagi na dobro prowadzonego postępowania na obecnym jego etapie nie jest możliwe przekazanie bardziej konkretnych, szczegółowych danych".

Dziennik informuje, że firmy powiązane z głównymi podejrzanymi w sprawie SW były beneficjentami milionów, które wyciekły z wołomińskiej kasy - na podstawie zeznań podejrzanych w sprawie SW, które skonfrontowano z danymi z Krajowego Rejestru Sądowego.