Kanadyjczycy krytycznie patrzą na wielkie inwestycje, na co dowodem jest m.in. fakt, że Toronto przegrało w wyścigu o inwestycje Amazona czy że mieszkańcy Calgary wypowiedzieli się przeciwko organizacji zimowych igrzysk olimpijskich.

Gdy we wtorek pojawiła się informacja, że Toronto przegrało w wyścigu o budowę tzw. HQ2, drugiej głównej siedziby Amazona, kanadyjskie media komentowały, że "Toronto, przegrywając w walce o siedzibę Amazona, wygrało". 50 tys. miejsc pracy obiecywanych przez tę firmę powstanie w Nowym Jorku i Arlington (w stanie Wirginia).

Toronto i miasta wielkiej aglomeracji wokół stolicy Ontario to siedziby wielu innowacyjnych firm technologicznych i ośrodki uniwersyteckie, więc – jak zwracali uwagę komentatorzy - pojawienie się tak dużego gracza jak Amazon oznaczałoby kłopoty ze specjalistami dla już działających podmiotów. Jak szacowała firma analityczna CBRE, w ostatnich dwóch latach Toronto i tak było najszybciej rosnącym w Ameryce Północnej rynkiem technologicznym i tylko w ciągu 2017 r. przybyło tu prawie 29 tys. miejsc pracy w sektorze.

Jak wyliczała publiczna telewizja CBC, aglomeracja Toronto jest atrakcyjna zarówno ze względu na dużą liczbę wykwalifikowanych pracowników, jak i np. kanadyjski system bezpłatnej opieki zdrowotnej. Ale stolica Ontario nie starała się o zachęcenie Amazona ulgami podatkowymi, podczas gdy zwycięzcy w wyścigu o inwestycję obiecali łącznie ponad 2 mld dol. ulg podatkowych i innych zachęt inwestycyjnych.

Reklama

Jak wskazywali specjaliści, Toronto i tak jest atrakcyjne i od lat zmaga się z problemem rosnących cen domów i mieszkań oraz czynszu za wynajem. W ciągu minionych ośmiu lat ceny nieruchomości w Toronto wzrosły o ponad 100 proc. Dopiero w ostatnich miesiącach wzrost ten zahamował. W czwartek agencja Bloomberga opublikowała analizę kanadyjskiego rynku nieruchomości, wskazując, że najnowsze dane świadczą o trwającym właśnie "miękkim lądowaniu".

Z kolei burmistrz miasta John Tory w ubiegłym tygodniu informował, że już samo przygotowanie oferty dla Amazona się opłaciło, bo pakiet informacyjny o Toronto przygotowany dla tej firmy pobrało dodatkowo ponad 17 tys. osób potencjalnie zainteresowanych.

Tego samego dnia, gdy ukazała się informacja o przegranej Toronto, w Calgary, trzecim co do wielkości kanadyjskim mieście, odbywało się referendum w sprawie zorganizowania zimowych igrzysk olimpijskich w 2026 r. 56,4 proc. mieszkańców - według wstępnych wyników – nie chce zimowej olimpiady, choć Calgary już gościło taką imprezę w 1988 r. Olimpijska inwestycja miała objąć ponad 5 mld dolarów kanadyjskich.

Oficjalny komentarz radni Calgary przedstawią dopiero w poniedziałek, ale burmistrz Naheed Nenshi już powiedział, że pomysł "upadł". Francuski dziennik "L’Equipe" cytował przedstawicieli Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, którzy nie byli zdziwieni rezultatem referendum, wskazując na wcześniejsze "dyskusje polityczne i brak pewności do ostatniej chwili".

Media cytowały przeciwników zimowej olimpiady w Calgary, którzy wskazywali na potrzeby miasta związane z budową zabezpieczeń przeciwpowodziowych (w 2013 r. Calgary doświadczyło największej w swojej historii powodzi), rozbudową transportu publicznego, budownictwem komunalnym czy wreszcie na ryzyko podniesienia podatków w chwili, gdy Calgary potrzebuje długoterminowych inwestycji. 25 proc. powierzchni biurowych w mieście stoi puste. Jak podkreślano w mediach, mieszkańcy Calgary wolą się skoncentrować na lokalnych potrzebach, wskazują też na zniechęcające do olimpijskiej idei doniesienia z minionych lat o niejasnościach wokół finansowania igrzysk.

Kanadyjczycy patrzą krytycznie na gigantyczne inwestycje pojedynczych firm czy organizacji nie tylko ze względu na oferowane im np. ulgi podatkowe. Zajmujący się dziennikarstwem śledczym internetowy magazyn "The Intercept" pisał we wtorek o rosnących wątpliwościach w sprawie planowanej przez firmę Google zabudowy terenów w południowo-wschodniej części śródmieścia Toronto. To "inteligentne miasteczko" zbierałoby olbrzymią liczbę danych nie tylko o swoich mieszkańcach, ale także o przypadkowych przechodniach. Jak podkreślał "The Intercept", wątpliwości budzi umożliwienie Google przejęcia zarządzania nad organizmem miejskim. Jak dodał magazyn, w Toronto powstała organizacja łącząca specjalistów i mieszkańców w próbie dyskusji na temat ryzyka traktowania danych osobowych jako towaru na sprzedaż. W minionych tygodniach z udziału w pracach nad projektem zrezygnowała była szefowa nadzoru nad ochroną danych osobowych w Ontario Ann Cavoukian. "Sądziłam, że będziemy tworzyć inteligentne miasto prywatności, a nie inteligentne miasto nadzoru" - podkreśliła.

>>> Czytaj też: Firmy sektora naftowego w Kanadzie chcą, by rząd ograniczył produkcję