Szef Rady Wojskowej Manbidżu (MMC) powiedział w piątek, że zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie regularnie patrolują okolice Manbidżu. Mohammed Abu Adel dodał, że MMC współpracuje zarówno z Rosjanami, jak i USA. MMC jest częścią Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF).

Adel w rozmowie z kurdyjską telewizją Kurdistan24 podkreślił, że dotąd nie zaszły żadne zmiany w procedurze wspólnych patroli organizowanych w rejonie Manbidżu przez siły USA i MMC.

"Mamy również kontakty z siłami rosyjskimi w rejonie Manbidżu" - dodał Adel, który jednocześnie zaznaczył, że w samym mieście Manbidż znajdują się tylko wewnętrzne siły porządkowe oraz oddziały MMC.

Manbidż leży w północnej części syryjskiej muhafazy Aleppo i jest jedynym terytorium znajdującym się na zachód od Eufratu będącym pod kontrolą SDF. Turcja, która okupuje sąsiedni rejon Al-Babu i Dżarabulusu, wielokrotnie zapowiadała atak na Manbidż. Amerykańskie patrole miały temu zapobiec, jednak wobec zapowiedzi wycofania USA SDF rozpoczął rozmowy z Rosją.

W poniedziałek źródła rosyjskie podały, że rosyjska żandarmeria patroluje odcinek o szerokości 5 km i długości 27 km na zachód od Manbidżu na drodze prowadzącej z miasta al-Arima do Bawz Kidż. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) są to wspólne patrole Rosjan i Rady Wojskowej Al-Bab, również wchodzącej w skład SDF. Wcześniej MMC przekazało kontrolę nad Arimą armii syryjskiej (SAA).

Reklama

Zdaniem cytowanego przez Kurdistan24 rosyjskiego analityka Timura Achmetowa obecność rosyjskich patroli w rejonie Manbidżu może być interpretowana jako chęć Rosji odegrania roli mediatora między Kurdami a innymi stronami zaangażowanymi w tym rejonie, w tym władzami Syrii i Turcją.