Komentatorzy dziennika “El Mundo” przypominają w czwartek o środowych deklaracjach przywódców Francji i Hiszpanii, prezydenta Emmanuela Macrona i premiera Pedro Sancheza, którzy jednocześnie z różnych miejsc kontynentu negatywnie wypowiedzieli się na temat opcji ponownego negocjowania brexitu.

Hiszpańska gazeta przypomina, że podczas paryskiego spotkania z kanclerz Niemiec Angelą Merkel francuski prezydent stwierdził, że “nadszedł czas, aby Brytyjczycy podjęli decyzję” i “że umowa nie może być jeszcze raz negocjowana”.

Hiszpańscy komentatorzy wskazują też na środowe wystąpienie Sancheza w madryckim Kongresie Deputowanych, gdzie skrytykował on dalsze przedłużanie przez Wielką Brytanię decyzji w sprawie brexitu. “Przedłużanie niepewności poprzez opóźnianie wyjścia z UE nie jest opcją ani rozsądną ani pożądaną” - ocenił premier Hiszpanii.

Negatywnie o przedłużającym się wyjściu Brytyjczyków z UE mówią też eksperci w Portugalii. Zdaniem portugalsko-niemieckiego komentatora telewizji publicznej RTP Miguela Szymanskiego brexit stał się tematem zastępczym, który odsuwa UE od ważniejszych spraw i reform i dekoncentruje wspólnotę.

Reklama

Szymanski wskazał, że jednym z ważnych tematów, którym powinna zająć się UE, jest obecnie przyszłość gazociągu Nord Stream 2. Komentator RTP zauważył, że USA i krajom Europy Środkowo-Wschodniej udało się znaleźć wewnątrz Unii wielu przeciwników tego przedsięwzięcia.

Zaproszony do nocnej debaty w studiu RTP Miguel Szymanski, mówiąc o przyszłości UE, podkreślił też konieczność wewnętrznych reform w unijnej administracji oraz potrzebę traktowania przez Brukselę wszystkich członków w sposób jednolity: “Pamiętamy jak UE rozmawiała z małą Grecją z pozycji silnego, w sposób arogancki, a w sposób bardzo tolerancyjny traktowała duże państwa członkowskie”.

Uczestniczący w debacie transmitowanej ze środy na czwartek Tiago Fernandes z Portugalskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IPRI) przyznał, że poza “niezbędną walką z szowinizmem i radykalizmem” wewnątrz Unii Bruksela musi też zwalczać swoją technokrację.

Tymczasem w ocenie szefa IPRI Carlosa Gaspara, byłego doradcy rządu Portugalii, niezbędne dla UE jest utrzymanie “złotego środka” i posiadanie polityków, którzy nie dadzą się zradykalizować.

“W ostatnich latach widzimy jak bardzo wyludnia się środek europejskiej sceny politycznej. Politycy centroprawicowi zaczęli schodzić bardziej na prawo, zaś centrolewicowi na lewo. Potrzebujemy dziś tych umiarkowanych; ale takich, którzy mają konkretne propozycje, np. potrafią dać swoim wyborcom odpowiedź na pytanie, czy wpuszczać na europejski rynek oskarżane o szpiegostwo spółki telekomunikacyjne z Chin” - powiedział Gaspar.

W ocenie szefa IPRI majowe wybory do PE będą głosowaniem z prawdziwego zdarzenia. “Europejczycy będą musieli jasno opowiedzieć się podczas głosowania za opcją nasilenia bądź osłabienia integracji europejskiej” - dodał.

Inny politolog z IPRI Bernardo Pires de Lima uważa, że paradoksalnie przedłużającej się decyzji w sprawie brexitu towarzyszy porzucenie tematu, a nawet obawa niektórych stolic w UE o ewentualne pozostanie Brytyjczyków w Unii.

“Jednym z takich ośrodków jest Luksemburg. Skorzystał on na brexicie, gdyż wiele firm i instytucji, opuszczając Londyn, przeniosło do tego państwa swoje siedziby” - odnotował portugalski politolog.

>>> Czytaj też: Czaputowicz: Polska i Bułgaria uważają, że bezumowny brexit to najgorszy scenariusz