"Słowacka Erin Brockovich” – pisał o niej Reuters. Gwiazda, zaskoczenie – słowackie media również oszalały na punkcie Zuzany Čaputovej. Ta dotąd nieznana szerzej prawniczka i aktywistka społeczna otrzymała dwa tygodnie temu najwięcej głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich (ponad 40 proc.), a wczoraj wygrała II turę wyborów. Na Słowacji stała się politycznym fenomenem.
Porównanie do Brockovich, której dzięki zawziętości udało się wygrać z koncernem Pacific Gas and Electric Company zatruwającym środowisko, nie jest bezzasadne. Čaputová, która stanęła na czele obywatelskiego ruchu, także odniosła sukces w walce z dużą firmą: po 14 latach walki udało jej się nie dopuścić do utworzenia składowiska odpadów w Pezinoku, jej rodzinnym miasteczku na zachodzie kraju. – Miało mieć wysokość 4-piętrowego budynku – wspominała niedawno. Za swoje zaangażowanie otrzymała w 2016 r. Nagrodę Goldmanów, ekologicznego Nobla, za działanie na rzecz ochrony środowiska.
To był jej pierwszy sukces. Pewnie wtedy nie myślała o polityce. Ale do włączenia się do prezydenckiego wyścigu przekonało ją polityczne trzęsienie ziemi, które przeżyła Słowacja.
>>> CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP
Reklama