Jeśli niedzielne doniesienia telewizji są prawdziwe, to oznacza, że zgodnie z projektem nadzorowanym przez zięcia Trumpa Jareda Kushnera Stany Zjednoczone nie będą miały nic przeciwko faktycznej aneksji osiedli na Zachodnim Brzegu Jordanu - zauważają izraelskie media.

Model, który ma być zaproponowany przez Biały Dom, przypomina więc aneksję Wzgórz Golan przez Izrael. W 1981 r. państwo żydowskie wcieliło jednostronnie do swego terytorium ten zdobyty podczas wojny sześciodniowej w 1967 roku obszar. W wyniku tego konfliktu Izrael zajął również m.in. Zachodni Brzeg i Jerozolimę Wschodnią, gdzie mieszkają setki tysięcy żydowskich osadników.

Według Channel 12 amerykański plan, opracowywany od dwóch lat i szumnie nazywany "porozumieniem stulecia", przewiduje, że żadne z żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu nie zostanie ewakuowane. Arabskie osiedla na tym terytorium mają pozostać pod kontrolą Palestyńczyków.

Telewizja nie podała źródła swoich informacji. Komentarza w sprawie odmówił Biały Dom. Przeciek wywołał w Izraelu "polityczną burzę" - zauważa portal "The Jerusalem Post".

Reklama

Propozycja uznania suwerenności Izraela nad częścią osiedli spotkała się z krytyką ultraprawicowych Żydów, którzy domagają się całkowitej aneksji Zachodniego Brzegu. Lewicowa opozycja utrzymuje natomiast, że władze w Waszyngtonie grają kwestią planu, by polityczne wspierać premiera Benjamina Netanjahu, i nie przewidują w nim miejsca na niepodległą Palestynę.

Doniesienia telewizji to kolejne medialne spekulacje na temat nieopublikowanego jeszcze planu pokojowego Trumpa. W minionych tygodniach przedstawiciele amerykańskiej administracji ostrzegali, by nie dawać wiary jakimkolwiek medialnym przeciekom.Wśród nich były m.in. kwietniowe doniesienia dziennika "Washington Post", że plan prawdopodobnie nie będzie przewidywał utworzenia "osobnego i w pełni suwerennego państwa palestyńskiego". Pełną treść planu według zapowiedzi amerykańskiej administracji poznamy w czerwcu, po zakończeniu świętego dla muzułmanów miesiąca ramadan. Jego ogłoszenie było już jednak przekładane, m.in. z powodu kwietniowych izraelskich wyborów.

Wygrała je partia premiera Netanjahu Likud, która negocjuje właśnie w sprawie utworzenie koalicyjnego rządu. Wcześniej w kampanii Netanjahu obiecywał, że w przypadku wyborczego zwycięstwa przyłączy osiedla na Zachodnim Brzegu do Izraela. Złożył taką deklarację, chociaż zgodnie z prawem międzynarodowym, w tym rezolucjami ONZ, okupacja Zachodniego Brzegu Jordanu przez Izrael jest nielegalna.

Na forum ONZ regularnie dochodzi do izraelsko-palestyńskich sporów. W ubiegłym tygodniu na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ palestyński minister spraw zagranicznych Rijad al-Maliki uznał, że Waszyngton nie zaproponuje planu pokojowego, lecz "warunki kapitulacji". Negocjator Trumpa ds. Bliskiego Wschodu Jason Greenblatt oskarżał z kolei Radę o antyizraelskie uprzedzenia.

W sobotnim wywiadzie dla Fox News ten jeden z architektów planu skrytykował palestyńskich przywódców za odrzucanie planu przed upublicznieniem jego treści. "To bardzo frustrujące dla zwykłych Palestyńczyków" - ocenił.

Wyznający judaizm Greenblatt zapewnił też, że propozycja Waszyngtonu wymagać będzie kompromisów z obu stron. Zastrzegł, że amerykańska administracja "nie pójdzie na kompromis w sprawie bezpieczeństwa Izraela", nie precyzując jednak, co to dokładnie oznacza.

Palestyńskie władze nie kryją krytyki wobec samej idei, że to USA wychodzą z propozycją rozwiązania bliskowschodniego konfliktu. Przywódca Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas od dawna zapowiada również, że nie podpisze żadnego dokumentu, który nie będzie zakładał zakończenia izraelskiej okupacji Zachodniego Brzegu i utworzenia suwerennego państwa palestyńskiego z Jerozolimą jako stolicą.

Władze Autonomii Palestyńskiej zamroziły relacje z administracją Trumpa. Według nich po uznaniu przez USA za stolicę Izraela Jerozolimy i przeniesieniu tam swojej ambasady Stany Zjednoczone nie mogą być dalej pośrednikiem w tym konflikcie.

"Na podstawie tego, co wyciekło, i z działań administracji Trumpa Palestyńczycy nie oczekują już niczego innego poza złymi rzeczami" - powiedział o planie Mustafa Barguti z Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Uważa on, że Amerykanie odmawiają jego rodakom "prawa do wolności i państwowości", a plan "nie ma na celu zainicjowania pokojowych rozmów".

Palestyńczycy, mając szerokie poparcie międzynarodowe, chcą, żeby Jerozolima Wschodnia była stolicą ich przyszłego państwa, które ma obejmować także Zachodni Brzeg Jordanu i Strefę Gazy.

Większość społeczności międzynarodowej chce, aby ostateczny status Jerozolimy był negocjowany przez Palestyńczyków i Izraelczyków i aby nie umieszczać tam ambasad, dopóki nie zostanie osiągnięte porozumienie w tej sprawie. Izraelsko-palestyńskie rozmowy pokojowe załamały się jednak w 2014 r. (PAP)