Marcin Smolik: Jesteśmy pod niezwykle czujną obserwacją tysięcy par oczu, śledzeni wnikliwie przez rodziców, uczniów, dziennikarzy. Nie ma możliwości, żeby coś przeszło niezauważone
Boi się pan, że tegoroczny egzamin gimnazjalisty zostanie unieważniony?
Dlaczego miałbym się tego obawiać?
Pojawił się błąd i wyniki egzaminów zostały źle podane uczniom.
Oficjalne wyniki zostały podane prawidłowo. Błąd udało się szybko naprawić, zanim wydano zaświadczenia z punktacją zdobytą przez uczniów podczas egzaminu. Ponadto dotyczyło to tylko jednego województwa – mazowieckiego.
Reklama
Nieprawidłowości pojawiły się w testach z matematyki i to tylko w arkuszach dla uczniów z niepełnosprawnością. Ale dotyczyło to 9 tys. dzieci.
Owszem. Bardzo źle, że doszło do takiej sytuacji. I bardzo wszystkich za to przeprosiliśmy – ja i dyrektor OKE w Warszawie. Ale informacja o tym, że wyniki mogą być inne, została zawczasu wysłana do dyrektorów szkół, którzy mieli powiadomić swoich uczniów. A, jak już mówiłem, na zaświadczeniu, czyli dokumencie, który liczy się przy rekrutacji, ten wynik był już poprawny.
Różnice sięgały nawet 20 proc. – u części uczniów wynik zmienił się na plus, u innych na minus. Co się wydarzyło?
Doszło do błędu przy przepisywaniu wyników z jednego systemu do drugiego – z systemu, który jest wykorzystywany w e-ocenianiu, do systemu, który OKE wykorzystuje do przetwarzania wyników, np. drukowania zaświadczeń, publikowania wyników na stronie internetowej. Traf chce, że to ostatni rok działania systemów informatycznych obsługiwanych przez poszczególne okręgowe komisje egzaminacyjne. Do 2016 r. OKE działały każda niezależnie, jedynie pod patronatem MEN. Wraz z wprowadzeniem reformy zostały zintegrowane i podlegają Centralnej Komisji. I wszystkie nowe egzaminy są obsługiwane przez jeden system informatyczny. Ale tegoroczny, ostatni już, egzamin dla gimnazjalistów był jeszcze obsługiwany przez systemy poszczególnych komisji. Dlatego błąd Mazowsza nie dotyczy innych regionów.
Błąd został wykryty dzięki temu, że do OKE w Warszawie przyszedł uczeń, który uważał, że powinien otrzymać inną liczbę punktów. Uważał, że egzamin poszedł mu lepiej, niż by na to wskazywał wynik.
To prawda. Faktycznie wyniki dla pewnej grupy uczniów były inne na stronie internetowej i inne niż w rzeczywistości. Kiedy to się okazało, bardzo szybko zawiadomiono informatyków i poprawiono błąd, który powodował to zamieszanie. W ciągu trzech godzin sytuacja była naprawiona.
Ale rodzice i uczniowie uważają, że mogą podważyć wyniki. Jeden z dyrektorów szkół przekonywał nawet rodziców swoich uczniów, że warto zgłosić się do prawników. Bo nie można najpierw ot tak obniżyć punktów, nawet jeżeli winny jest zły algorytm.
Chciałbym tylko jeszcze raz podkreślić, że nikomu nic nie zabraliśmy ani nie dodaliśmy. Nieprawidłowa była informacja o wynikach, a nie sam wynik. Na etapie wydawania zaświadczeń o wynikach były one już prawidłowe. A to się liczy. Gdybyśmy wykryli nieprawidłowość dwa dni później, to faktycznie zgodnie z ustawą ci uczniowie, którzy ostatecznie mieli niższą punktację, nie mogliby jej otrzymać.
Jak to?
Zgodnie z przepisami, jeżeli uczeń po otrzymaniu zaświadczenia poprosi o wgląd do swojej pracy i okaże się, że wynik – niezależnie od przyczyny – był wyższy, to automatycznie ocena zostaje mu podwyższona. Jeżeli w takiej sytuacji wyszłoby, że uczeń miał w rzeczywistości niższą punktację niż ta, która znalazła się w dokumentacji, to wynik nie może zostać obniżony. To gwarantuje ustawa.
Uczeń zyskuje na błędzie np. egzaminatora?
Tak. Ale wracając do obecnej sytuacji: tutaj nie ma żadnej podstawy prawnej, żeby cokolwiek podważać. Nie powinno być tego zamieszania, do którego niestety doszło, ale wszyscy ostatecznie otrzymali prawidłowe wyniki.
Jednak to mogło wpłynąć na proces rekrutacji. Uczniowie mogli zmienić szkołę pierwszego wyboru, jeżeli okazało się, że mają wynik inny, niż się spodziewali.
Prawidłowe informacje otrzymali przed tym terminem. Kuratorium ponadto przesunęło termin zmiany szkoły.
Jeden z rodziców mówi, że to podważyło jego zaufanie do systemu. I pyta, skąd wiadomo, że w innych województwach nie ma błędów. Gdyby nie ten uczeń, to również na Mazowszu nie wykryto by, że coś jest nie tak.
Proszę pamiętać, że system działa od 18 lat. Po raz pierwszy pojawił się taki błąd i w dodatku był efektem niedopatrzenia ludzkiego. Nie chodzi o cały system. Mogę zaręczyć, że nie ma innych nieprawidłowości. Jeżeli nawet my sami nie dostrzeżemy czegoś, to jesteśmy pod niezwykle czujną obserwacją tysięcy par oczu – jesteśmy śledzeni wnikliwie przez rodziców, uczniów, dziennikarzy. Nie ma możliwości, żeby coś przeszło niezauważone. Każdy najdrobniejszy błąd w arkuszu jest natychmiast nagłaśniany. Wszyscy patrzą nam na ręce. Taki wypadek nie miał prawa się zdarzyć, ale nie przekreśla całego systemu.
W tej chwili na moją prośbę OKE w Warszawie szczegółowo analizuje całą sytuację. Po zakończeniu tych prac na pewno będziemy szukali miejsc, w których można wdrożyć zmiany, choćby drobne korekty. Każdą problematyczną sytuację wykorzystujemy również do tego, aby doskonalić naszą pracę.
Sytuacja jest o tyle newralgiczna, że zdarzyła się wówczas, gdy do szkół ponadgimnazjalnych zdają równocześnie dwa roczniki: ostatni ze starego systemu, w którym działało gimnazjum, i nowy po reformie z dłuższą podstawówką. Ósmoklasiści podchodzili do zupełnie nowego egzaminu. Co pokazały jego wyniki?
Pomimo naszych obaw związanych ze zwiększeniem w każdym arkuszu liczby punktów, jakie można było uzyskać za rozwiązanie zadań otwartych, uczniowie poradzili sobie z tym wyzwaniem dość dobrze. Nam zależało, aby naprawdę ważne umiejętności, chociażby zdolność do samodzielnego myślenia, zarówno w matematyce, jak i w polskim, sprawdzać lepiej, bardziej trafnie. A taką możliwość dają zadania otwarte. Co równie istotne, odeszliśmy w pełni od klucza. Nie jest tak, że liczy się tylko jedna prawidłowa odpowiedź i uczeń musi się w nią wstrzelić. Przyglądamy się każdemu sposobowi podanemu przez zdających, który prowadzi do poprawnego wyniku.
Wyniki ósmoklasistów były gorsze niż kolegów z gimnazjum w poprzednim roku.
Nie da się porównywać wyników.
Może i nie da, ale jest tak, że średnia była niższa. Co oznacza, że albo test był trudniejszy, albo dzieci mniej zdolne czy gorzej przygotowane.
To są inne zadania, inne testy, inna grupa uczniów. Jakiekolwiek porównania są nieuzasadnione.
Spodziewali się państwo takich rezultatów?
Po analizie próbnych testów oczekiwaliśmy raczej słabszych wyników. Zakładaliśmy, że średnia wyniesie w matematyce 37–40 proc. A wyniosła 45 proc. Z polskiego wynik miał wynosić 50–55 proc., a wyniósł 63 proc.
Jedna rzecz jest pewna: średnia z matematyki jest gorsza niż z polskiego.
Nie da się zaprzeczyć, że uczniowie lepiej sobie radzą w przedmiotach humanistycznych. Umiejętności matematyczne są słabiej opanowane. Największy problem sprawia modelowanie matematyczne – czyli przełożenie zadania na język matematyczny i opracowanie strategii rozwiązania. Ale to nie dotyczy tylko polskich uczniów, ten problem pojawia się przy wszystkich międzynarodowych badaniach. W języku obcym zauważyliśmy, że największe trudności sprawia brak dobrej znajomości gramatyki i leksyki. W przedmiotach humanistycznych w ogóle jest problem z precyzją języka.
Czy są duże różnice między miastem a wsią, jeżeli chodzi o sukcesy uczniów?
Jeden z widocznych i powtarzających się trendów jest taki, że w przypadku języka angielskiego uczniowie ze szkół zlokalizowanych na terenach wiejskich niemal zawsze osiągają słabszy średni wynik niż uczniowie ze szkół zlokalizowanych w miastach. W przypadku pozostałych zakresów egzaminu gimnazjalnego lub przedmiotów egzaminu ósmoklasisty nie ma już tak prostej zależności, choć zauważalny jest trend, że najniższe wyniki średnie uzyskują uczniowie ze szkół zlokalizowanych w miastach do 20 tys. mieszkańców, a nie ci z terenów wiejskich.
Dlaczego tak się dzieje?
To jest zastanawiające, dlatego na to wskazujemy. Ale to jest pytanie dla badaczy edukacji. Na pewno warto się temu przyjrzeć.
Egzamin to bardzo ważna rzecz – precyzuje, czego oczekuje się od uczniów przez całą edukację. Czego zatem się oczekuje od tych nowych roczników?
Egzamin niczego nie definiuje ani nie precyzuje. Wiadomości i umiejętności, jakie uczeń powinien opanować, są określone w wymaganiach podstawy programowej kształcenia ogólnego. Egzamin będzie – tylko i aż – sprawdzał to, co jest zapisane w tym dokumencie. Oczywiście może to sprawdzać na różne sposoby, i tu istotnie egzamin ma ogromne znaczenie. W egzaminie ósmoklasisty z każdego przedmiotu, jak wspominałem, dużo więcej punktów można uzyskać za rozwiązanie zadań otwartych. Uczeń musi samodzielnie sformułować krótszą bądź dłuższą wypowiedź, przedstawić pełny tok rozumowania w rozwiązaniu zadania z matematyki. W tych zadaniach egzaminacyjnych stawiamy na samodzielność, twórcze podejście do zagadnienia, sprawdzanie rozumowania, argumentowania. Egzamin jest odzwierciedleniem tego, co najbardziej istotne w podstawie programowej. ©℗

>>> Polecamy: Prestiżowy dyplom kosztuje. Absolwenci MBA mają sześciocyfrowe długi