Jak zaznaczył, będzie tak do czasu, aż Waszyngton dostrzeże istotne ustępstwa ze strony talibów.

Prezydent USA Donald Trump nieoczekiwanie ogłosił w sobotę, że odwołał rozmowy pokojowe z "głównymi przywódcami" talibów, jakie miały się odbyć w jego rezydencji Camp David w stanie Maryland. Swą decyzję uzasadnił przyznaniem się talibów do dokonania w ubiegłym tygodniu w Kabulu zamachu bombowego, w którym zginęło 12 ludzi, w tym amerykański żołnierz.

Uczestnicząc w programie telewizyjnym Fox News Sunday Pompeo powiedział, że do Waszyngtonu wezwano specjalnego wysłannika USA do Afganistanu Zalmaya Khalilzada w celu ustalenia dalszego postępowania. Na pytanie, czy afgańskie rozmowy stanęły w martwym punkcie, sekretarz stanu odpowiedział: "Na obecną chwilę tak".

Natomiast w wywiadzie dla programu telewizji CNN "State of the Union" Pompeo oświadczył: "Jeśli talibowie nie będą się odpowiednio zachowywać, honorować poczynionych wobec nas zobowiązań, których obecnie nie przestrzegają od tygodni, a w niektórych przypadkach od miesięcy, to prezydent nie zmniejszy nacisku, nie zmniejszymy naszego wsparcia dla afgańskich sił bezpieczeństwa, które walczą tak zażarcie". (PAP)

Reklama