Cel - bezpieczeństwo
18 września 2019 r. na pasażerów wysiadających i wsiadających do pociągów metra na londyńskiej stacji Stratford czekały wielkie metalowe tablice informujące o testowaniu przez policję nowej technologii mającej zapewnić bezpieczeństwo zarówno pasażerom London Underground, jak i klientom znajdującego się w pobliżu ogromnego centrum handlowego – Westfield’s Stratford. Tą nową, innowacyjną technologią były skanery ciała, które dzięki termowizji są w stanie pokazać kontrolującym je funkcjonariuszom elementy metalowe przenoszone pod ubraniem. Jej podstawowym zadaniem jest wynajdowanie osób, które wchodzą na teren stacji z niebezpiecznymi narzędziami, takimi jak noże, maczety oraz broń palna, po którą coraz chętniej sięgają młodociane gangi Londynu. Urządzenie wyprodukowane prze rodzimą firmę Thruvision będzie po raz pierwszy używane w przestrzeni publicznej na terenie Wielkiej Brytanii. Dla firmy nie jest to jednak debiut jeśli chodzi o poważne zlecenia – w zeszłym roku sprzedała kilkanaście skanerów klientom zagranicznym, w tym z USA (od ubiegłego roku jej urządzenia zainstalowane są w systemie metra miejskiego Los Angeles).
>>> Czytaj też: Dr Kacper Rękawek: Najbardziej nam będzie doskwierał terroryzm białych
A prywatność?
Z systemu do tej pory w Wielkiej Brytanii korzystały jedynie firmy prywatne, i to tylko do prześwietlania pracowników, a nie klientów (np. sklepów). Niewielka popularność skanerów na rodzimym rynku związana jest z kontrowersjami, jakie system wywołuje, w tym oskarżeniami o naruszanie prywatności. Po pierwsze, osoby poddawane „skanowaniu” nie są pytane o zgodę, co według wielu działaczy broniących praw obywatelskich może godzić w wolność i godność jednostki. Mimo, że obrazu ze skanera nie da się porównać do oglądania nagiego ciała, to jednak kontrowersje budzi uwidacznianie przez urządzenie szczegółów budowy anatomicznej. Efektem stało się wezwanie do stworzenia tzw. „filtra prywatności”, który uniemożliwiałby m. in. identyfikację płci.
>>> Czytaj też:
Niepokojące dane
Choć na stacji Stratford skanery ciała zawitają jedynie testowo i to tylko na pięć dni, to już samo użycie tej technologii jest dowodem na to, że Londyn za wszelką cenę próbuje poradzić sobie z - jak dotąd niepokonaną - falą „knife-crime”, czyli przestępstw dokonywanych z użyciem ostrego narzędzia.
W 2018 r. w całej Wielkiej Brytanii doszło do 285 morderstw tego typu. Ponad 1/3 z nich, bo aż 76 wydarzyła się w Londynie. Wynosi to dokładnie tyle, ile w analogicznym okresie w Nowym Jorku, co wywołało falę krytycznych komentarzy pod adresem burmistrza Londynu Sadiqa Khana oraz całego brytyjskiego rządu, który nie był i nie jest w stanie zahamować tej niechlubnej tendencji. W tym miejscu warto zaznaczyć, że liczba przestępstw dokonywanych z użyciem noża, ale niemających skutków śmiertelnych wyniosła ponad 40 000 w całej Wielkiej Brytanii. Z kolei w bieżącym roku w Londynie doszło już do 100 brutalnych morderstw, z których większość była rezultatem ataków z użyciem ostrego narzędzia. Media na wyspach informują, że od początku roku na ulicach tego miasta zginęło już 20 nastolatków – liczba niespotykana we wcześniejszych, spokojniejszych jak się wydaje, latach.
Konflikt kompetencji z nożem w tle
Począwszy od 2018 r., kiedy to liczba morderstw w Wielkiej Brytanii osiągnęła najwyższy poziom od lat, zarówno władze Londynu, jak i rząd centralny, wypowiedziały wojnę przeciwko przestępstwom dokonywanym z użyciem noży. Temat zwalczania tego rodzaju przestępczości stał się bardzo medialny, przez co reprezentujący opozycję burmistrz Londynu prześcigał się zarówno w pomysłach naprawczych, jaki i w obwinianiu o tę katastrofalną sytuację z konserwatywnym rządem na Westminster. Pozytywnym skutkiem tychże przepychanek było widoczne zwiększenie funduszy oraz determinacji, aby problem w końcu rozwiązać. Londyńska policja po raz pierwszy od lat mogła finansowo pozwolić sobie na zwiększenie zatrudnienia funkcjonariuszy, którzy dostali do ręki cały wachlarz prawno-proceduralny mający zwiększyć efektywność zwalczania „knife-crime”. Obecnie częściej dokonuje się przeszukań losowo wybranych osób, na popularnych stacjach używa się znanych z lotnisk bramek do wykrywania metalu, zwiększyła się też liczba widocznych na ulicach policjantów.
Czy to wciąż za mało?
Wszystkie te zabiegi okazały się jednak niezbyt skuteczne, gdyż nie wpłynęły na obniżenie statystyk napadów rabunkowych i zgłaszanych ugodzeń. Jeśli dotychczasowa tendencja się nie zmieni, to w tym roku zostanie pobity niechlubny rekord z roku 2018 jeśli chodzi o liczbę zamordowanych ostrym narzędziem ludzi. W związku z tym - powoli wyczerpując pulę dostępnych możliwości radzenia sobie z problemem - londyńska Metropolitan Police wraz z władzami miasta i innymi agencjami zaczęły sięgać po coraz to bardziej kreatywne, ale i inwazyjne sposoby ograniczenia użycia broni białej w przestrzeni publicznej. Pokłosiem tej decyzji jest właśnie testowanie skanerów ciała na zatłoczonych stacjach transportu publicznego, w których ten typ przestępczości jest szczególnie problematyczny. Jeszcze innym interesującym wynalazkiem, rodem z Chińskiej Republiki Ludowej, były testy systemu kamer rozpoznających twarze i momentalnie porównujących je z zasobami zdjęciowymi zgromadzonymi w bazie przestępców. W myśl tego rozwiązania, poszukiwana przez policję osoba, która pojawi się w oku kamery, zostaje odpowiednio oznaczona, a następnie aresztowana w pobliżu miejsca ostatniej lokalizacji. Pomimo hucznych zapowiedzi, system ten okazał się rozczarowujący i nieskuteczny, niewłaściwie identyfikując większość z „oflagowanych” początkowo osób.
Wyrywkowe kontrole osobiste i różnego rodzaju skanery mają na celu wywołanie u osób noszących ze sobą noże - lęku i swoistego poczucia niepewności, niezależnie od przyświecających im intencji. Wielu młodych ludzi w taki właśnie sposób chce się bowiem bronić przed młodocianymi gangami… i błędne koło się zamyka. Dopiero z czasem okaże się, czy budząca kontrowersje inwigilacja obywateli, w tym ta inwazyjna w postaci obowiązkowych skanerów, pomoże wreszcie stolicy Wielkiej Brytanii przezwyciężyć narastający kryzys.
>>> Czytaj też Termin brexitu do końca września jest "orientacyjny", a nie prawnie wiążący?
Autor: Michał Oleksiejuk