W oświadczeniu północnokoreańskiej misji, podsumowującym dotychczasowe relacje ze Stanami Zjednoczonymi stwierdzono że Pjongjang "nie powodu do dalszych ograniczeń", bowiem USA "nie podjęły kroków zmierzających do zawieszenia "szeregu działań". "To całkiem naturalne, że wzmacniami nasze możliwości w celu odpierania widocznie rosnących zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa i rozwoju" - napisano.

"Oburzenie naszego narodu osiągnęło punkt kulminacyjny" - podkreśliła misja Korei Płn. przy ONZ. "Nie można pozwolić, aby obecna niezrównoważona sytuacja trwała dalej" - dodano.

Zdaniem północnokoreańskich dyplomatów "USA mają obsesję na punkcie gry, przez co nadużywają naszej cierpliwości i wspaniałomyślności". "W miarę upływu czasu USA coraz bardziej odmawiają nam naszego prawa do rozwoju, a także stwarzają zagrożenie militarne, prowadząć wrogą politykę wobec Korei Północnej" - napisano w oświadczeniu.

Wcześniej w piątek północnokoreański MSZ stwierdził, że jeżeli szansa na wykorzystanie drogi dyplomatycznej na Półwyspie Koreańskim zniknie, odpowiedzialność za to będą musiały ponieść Stany Zjednoczone.

Reklama

W środę wiceminister spraw zagranicznych Korei Płn. Czoj Son Hui powiedziała, że kolejne spotkanie Kim Dzong Una i Donalda Trumpa będzie niemożliwe do momentu, gdy USA zmienią swoją "nieprzyjazną" politykę wobec Korei Płn. Pjongjang apelował o zakończenie wspólnych manewrów wojsk USA i Korei Południowej, a także o zniesienie sankcji nałożonych na kraj po przeprowadzeniu testów broni nuklearnej i balistycznej w 2017 r. Czoj powiedziała, że Korea Płn. "poświęciła czas i podjęła kroki, które mają zbudować zaufanie", ale otrzymała tylko "poczucie, że została zdradzona". (PAP)