Proces legislacyjny ustawy, nazywanej w skrócie WAB, zaczął się dzień przed świąteczno-noworoczną przerwą, gdy posłowie w pierwszym głosowaniu poparli ją stosunkiem głosów 358 do 234, zgadzając się tym samym na dalsze prace. Rząd Borisa Johnsona zaplanował ich zakończenie do czwartku włącznie, co biorąc pod uwagę dużą przewagę, jaką w Izbie Gmin ma jego Partia Konserwatywna, jest praktycznie przesądzone.

W porównaniu z krótką debatą, która poprzedziła głosowanie 20 grudnia, ta wznowiona we wtorek jest wydarzeniem zdecydowanie mniejszego kalibru. Frekwencja na sali obrad w szczytowym momencie nie przekraczała 50 osób, ani przez chwilę nie uczestniczyli w debacie ani Johnson, ani lider opozycji Jeremy Corbyn, a sama dyskusja ma formę dość technicznego omawiania poszczególnych zapisów projektu ustawy, przy czym we wtorek posłowie zajmują się wyłącznie kwestią okresu przejściowego po brexicie.

Otwierając debatę, minister ds. brexitu Stephen Barclay - którego resort zresztą zostanie z dniem 31 stycznia zlikwidowany - mówił, że ustawa "jest wypełnieniem woli Brytyjczyków" i "tworzy scenę dla naszej świetlanej przyszłości poza UE". Kilkakrotnie powtarzał też często używane przez Johnsona hasła o "odzyskaniu kontroli" i "dokończeniu brexitu".

Ustawa WAB ma dać prawnie obowiązującą moc politycznym uzgodnieniom zawartym w umowie z UE, wynegocjowanej w połowie października zeszłego roku przez rząd Johnsona. M.in. uchyla ona ustawę, na mocy której Wielka Brytania weszła przed laty do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, i przywraca jej obowiązywanie do końca okresu przejściowego, daje podstawę prawną do przekazywania płatności do UE, do których Wielka Brytania się zobowiązała, wyjaśnia zapisy protokołu w sprawie granicy między Irlandią Północną a Irlandią, precyzuje też zakres, w jakim Wielka Brytania będzie podlegać jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE.

Reklama

Ustawę rząd Johnsona próbował przeforsować już w poprzedniej kadencji, kiedy nie miał większości w parlamencie. W październiku posłowie również poparli ją w pierwszym głosowaniu, ale nie zgodzili na proponowany harmonogram prac nad nią, które miały się zakończyć w ciągu trzech dni. To ostatecznie doprowadziło do przesunięcia brexitu i przedterminowych wyborów parlamentarnych, które dały wyraźne zwycięstwo Partii Konserwatywnej.

Teraz rząd jednak wprowadził do projektu ustawy kilka zmian. Najważniejszą z nich jest wykluczenie możliwości przedłużenia okresu przejściowego poza 31 grudnia 2020 r., nawet jeśli do tego czasu nie udałoby się zawrzeć umowy handlowej z UE, co w praktyce oznaczałoby brexit bez porozumienia. Nowa wersja ustawy daje też prawo do uchylania po zakończeniu okresu przejściowego orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE nie tylko Sądowi Najwyższemu, jak wcześniej planowano, lecz również sądom niższej instancji.

Ponadto zmiany dają rządowi większą swobodę w negocjacjach z UE. W pierwotnej wersji zapisano, że parlament musi zaaprobować mandat negocjacyjny rządu, który musi być zgodny z postanowieniami politycznej deklaracji między Wielką Brytanią a UE, ponadto ministrowie byli zobowiązani do składania parlamentowi sprawozdań z postępu w negocjacjach. W nowej wersji ustawy ten zapis zniknął.

Usunięty został też zapis gwarantujący prawa pracownicze, czyli zapewniający, że po upływie okresu przejściowego prawa pracownicze nie zostaną ograniczone w stosunku do tego, jak są chronione obecnie przez unijne regulacje. Rząd wyjaśnił, że sprawa ta zostanie uregulowana odrębnym aktem prawnym.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)