Po podpisaniu przez USA umowy pokojowej z talibami, do Afgańczyków po obu stronach konfliktu, a więc władz centralnych w Kabulu i bojowników talibskich, wkrótce będzie należała decyzja, jak ma wyglądać ich kraj po trwającej 18 lat wojnie; stawka jest wysoka - zauważa AP.

Ważnym pytaniem dla wielu, zwłaszcza pamiętających represyjne rządy religijne talibów, którym kres położyła inwazja USA w 2001 r., jest, czy na nowo ośmieleni bojownicy zmienili swoją ideologię. Kobiety, zwłaszcza te żyjące w miastach, boją się, że ich prawa "zostaną przehandlowane" - zauważa we wtorek w swojej analizie agencja Associated Press.

Talibowie twierdzą, że się zmienili; mówią, że dziewczynki będą mogły chodzić do szkoły, a kobiety - do pracy. Zastrzegają przy tym, że kobiety będą mogły być sędziami bądź czynnie uczestniczyć w polityce, ale nie będą mogły stać na czele afgańskiego wymiaru sprawiedliwości, ani zostać prezydentem.

Talibowie najpewniej nie wycofają się z segregacji płci - uważa Hakim Mudżahed, który był przedstawicielem talibów przy ONZ w czasie, gdy sprawowali oni władzę w Afganistanie w latach 1996-2001. Powiedział, że nie zaakceptują koedukacji jako takiej, ani kobiet i mężczyzn pracujących razem.

Talibowie zaznaczają, że noszenie hidżabu czy innego nakrycia głowy przez kobiety będzie koniecznością, choć według Mudżaheda nie będą nalegać na zakładanie zakrywającej całe ciało burki.

Reklama

Afganki nosiły burki kilkadziesiąt lat przed nastaniem talibów i noszą ją do tej pory, zwłaszcza na obszarach wiejskich, ale strój ten stał się symbolem represji wobec kobiet w czasie ich rządów - wskazuje AP. Kobiety w burkach oczywiście wciąż widzi się na afgańskiej wsi, ale także w stołecznym Kabulu.

"Z pewnością (talibowie) nie popierają koedukacji. Nie opowiadają się za pracą w jednym miejscu mężczyzn i kobiet" - zauważył Mudżahed, który powrócił do Kabulu po obaleniu talibów w 2001 r. i ostatecznie dołączył do rządowego komitetu pokojowego, którego zadaniem jest zawarcie pokoju z talibami.

Talibowie "są za zapewnieniem kobietom warunków do edukacji, pracy, czy działalności gospodarczej i politycznej (...), ale w ramach islamskich nauk" - zastrzegł Mudżahed, który - jak odnotowuje AP - nie zgolił swej długiej brody i dalej nosi turban. Chociaż turban u mężczyzn jest powszechny w całym Afganistanie - nie tylko na kontrolowanych przez talibów obszarach - talibowie sprawili, że stał się symbolem ich rządów; wymagali noszenia go np. od wszystkich urzędników. Talibowie zażądali także, aby wszyscy mężczyźni nosili brody.

Jeśli jakiekolwiek wewnątrzafgańskie rozmowy zostaną podjęte, oczekuje się, że obie strony powinny dojść do porozumienia w sprawie formy rządu i nowej konstytucji. Próba zdefiniowania zapisu konstytucji, mówiącego o tym, że żadne prawo nie może być sprzeczne z zasadami islamu, będzie tym etapem negocjacji, na którym pojawią się kwestie praw kobiet i szerzej pojmowanych praw obywatelskich.

Aktywiści na rzecz praw człowieka chcą, aby negocjatorzy wyraźnie zagwarantowali, że postanowienia dotyczące zasad islamskich nie były później wykorzystane do naruszenia praw kobiet i praw obywatelskich.

Nadżiba Ajubi, dyrektorka organizacji zajmującej się rozwojem kobiet i mediów oraz zdecydowana zwolenniczka wolności słowa, uważa, że walczące o swoje prawa Afganki nie mogą polegać na mężczyznach. Powiedziała, że Afganki potrzebują silnej reprezentacji kobiet przy stole negocjacyjnym. "W przeciwnym razie żaden mężczyzna nie będzie walczył z nami ani o nas (...), ponieważ nie są świadomi tego, z czym się mierzymy i być może dla niektórych nie jest ważne, co stanie się z kobietami" - zauważyła. Afganistan jest konserwatywny i "zdominowany przez mężczyzn, a mężczyźni zawsze myślą, że kobiety są obywatelami drugiej kategorii" - zaznaczyła Ajubi, dodając, że zmiany w tej sferze zajmą lata.

Ajubi ma powody, żeby obawiać się talibów. Kiedy byli u władzy, kobieta została dwukrotnie pobita za to, że jej ciało było niewystarczająco zakryte, chociaż miała na sobie burkę. Jej siostry - jedna lekarka, a druga sędzia - zostały zmuszone do zrezygnowania z pracy i pozostania w domu. Ale z drugiej strony, Ajubi z zadowoleniem przyjęła możliwość zakończenia wojny, która dla zwykłych ludzi trwa tak naprawdę od sowieckiej inwazji w 1979 r.; aktywistka jest przekonana, że "obecni talibowie" nie są tymi talibami, którzy zostali obaleni w 2001 r.

Dzisiaj Afganistan ma dobrze rozwinięte media społecznościowe, a także młode pokolenie, które nie da się łatwo uciszyć. Talibowie również mają młodsze pokolenie, któremu nie zakaże się słuchania muzyki, czy oglądania filmów, co stało się w czasie, gdy rządzili.

W dalszym ciągu jednak Afgańczykom nie łatwo będzie się porozumieć - zastrzega AP. Zawarte w sobotę 29 lutego porozumienie między USA i talibami zakłada, że rozmowy między rządem centralnym w Kabulu a talibami rozpoczną się 20 marca, najpewniej w Oslo. Ale do tej pory nie ma potwierdzenia, że do tego kolejnego ważnego kroku dojdzie.

Waszyngton prawdopodobnie nie będzie czekać. Zgodnie z umową USA zobowiązały się do zmniejszenia liczby swoich żołnierzy w Afganistanie do 8,6 tys. z 13 tys. w ciągu 135 dni od podpisania porozumienia. Stany Zjednoczone będą także współpracować z sojusznikami w celu proporcjonalnego zmniejszenia liczby wojsk koalicyjnych w Afganistanie w tym okresie, jeśli talibowie będą przestrzegać danych gwarancji bezpieczeństwa i zawieszenia broni. Całkowite wycofanie wszystkich sił USA i sił koalicyjnych ma nastąpić w ciągu 14 miesięcy, jeśli talibowie wywiążą się ze swoich obietnic: walki z terroryzmem, zapobiegania, aby Afganistan nie stał się bezpieczną przystanią dla terrorystów, potępienia organizacji terrorystycznych, zerwania przeszłych kontaktów z takimi organizacjami, jak Al-Kaida i pomagania w walce z dżihadystycznym Państwem Islamskim (IS).

AP zwraca uwagę, że wycofanie się USA z Afganistanu nie jest związane ze stronami tamtejszego konfliktu, zastanawiającymi się, jak ze sobą rozmawiać, nie mówiąc już o osiągnięciu porozumienia w sprawie tego, jak będzie wyglądał pokój między nimi.

Komentatorzy podkreślają, że targi między stroną rządową i talibami rozpoczęły się już dzień po podpisaniu porozumienia USA-talibowie. Prezydent Afganistanu Aszraf Ghani oświadczył, że rząd nie zobowiązał się do uwolnienia 5 tys. talibskich więźniów, jak jest to ujęte w tym porozumieniu. Według Ghaniego żądanie talibów uwolnienia więźniów z afgańskich zakładów karnych nie może być warunkiem wstępnym do bezpośrednich rozmów władz w Kabulu z tym radykalnym ugrupowaniem. W poniedziałek rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid oświadczył, że Taliban nie będzie uczestniczył w tzw. wewnątrzafgańskich rozmowach z rządem centralnym w Kabulu, dopóki talibscy więźniowie nie zostaną uwolnieni.

Według byłego szefa afgańskiej agencji wywiadowczej Rahmatullaha Nabila, zagorzałego przeciwnika talibów i administracji Ghaniego, jest jeszcze wiele do zrobienia, zanim przedstawiciele rządu w Kabulu usiądą do stołu z talibami, i wewnątrzafgańskie rokowania należy przełożyć.

AP wskazuje, że Ghani jeszcze nie zjednoczył pod jednym sztandarem spierających się ze sobą afgańskich polityków. Nabil, który rywalizował z Ghanim w zeszłorocznych wyborach prezydenckich, powiedział, że potrzebny jest jednolity front, aby stworzyć Afganistan, który z jednej strony szanuje tradycje, ale liczy się z młodym pokoleniem, rozumie wieś przy jednoczesnym wspieraniu rozwoju miast.

>>> Czytaj też: Tysiące migrantów próbują przekroczyć granicę turecko-grecką. "Wkrótce to będą miliony"