Jak pisze agencja Reuters, powodem zamknięcia giełdy w Manili była troska o bezpieczeństwo maklerów. To ostatnie z serii radykalnych działań podjętych przez filipińskie władze. W niedzielę prezydent Rodrigo Duterte ogłosił kwarantannę na największej filipińskiej wyspie Luzon, gdzie mieszka ponad połowa ludności kraju.

Wcześniej kwarantanną objęto stolicę Filipin Manilę, ale zdaniem Dutertego okazało się to niewystarczające. We wtorek w kraju potwierdzono 45 nowych przypadków koronawirusa. Ogólna liczba wykrytych zakażeń wzrosła do 187.

"To walka o nasze życie. Jesteśmy na wojnie z okrutnym i niewidzialnym wrogiem (...) W tej niezwykłej wojnie, wszyscy jesteśmy żołnierzami" - powiedział szef państwa w telewizyjnym wystąpieniu.

W ramach kwarantanny zamknięte zostały wszystkie publiczne lokale, sieci połączeń transportowych, a firmy zmuszone do zamknięcia lub przejścia na pracę zdalną. Prezydent zapowiedział, że wojsko i policja będą egzekwować restrykcje, a ci, którzy się nie podporządkują, muszą liczyć się z karą więzienia.

Reklama

We wtorek wszystkie loty krajowe i zagraniczne odwołała filipińska linia lotnicza Cebu Pacific.

Filipiny są pierwszym krajem, w którym giełda została zamknięta do odwołania, ale zdaniem ośrodka badawczego Capital Economics, mogą nie być ostatnim.

"Biorąc pod uwagę bezprecedensowe tempo spadków cen aktywów, pojawiają się sugestie, że giełdy mogą zostać wkrótce zamknięte, jeśli sytuacja się nie poprawi" - cytuje analizę ośrodka Reuters. (PAP)