Zaprzysiężenie przyznaje Wilmes i jej gabinetowi pełne uprawnienia na okres sześciu miesięcy, umożliwiając im podjęcie pilnych i drastycznych środków w celu ograniczenia pandemii bez konieczności uzyskania zgody parlamentu.

Decyzja ta została podjęta w momencie, gdy Belgia stara się przyspieszyć swoją reakcję na rozszerzanie się epidemii koronawirusa, a partie polityczne rok po wyborach nadal nie stworzyły stabilnej koalicji.

Jak podaje "Brussels Times", w sumie dziewięć partii oświadczyło, że poprze rząd Wilmes. Nie uczynił tego jedynie centro-prawicowy Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA), który jest najsilniejszym belgijskim ugrupowaniem.

„Popieram każdy mądry środek przeciwko temu strasznemu wirusowi. Nie ufam mniejszościowemu rządowi kierowanemu przez Wilmes” - powiedział polityki N-VA Theo Francken.

Reklama

Głosowanie o wotum zaufania w belgijskim parlamencie zaplanowane jest na czwartek.

Wybory w Belgii odbyły się w maju 2019 roku, ale od tego czasu partie politycznie w podzielonym językowo i politycznie kraju bezskutecznie próbowały zbudować koalicję, która mogłaby wyłonić nowy rząd.

Próba zbudowania nowej koalicji została podjęta w weekend, jednak rozmowy znów zakończyły się fiaskiem. W obliczu rozszerzania się epidemii koronawirusa partie postanowiły jednak w niedzielę udzielić poparcia tymczasowemu gabinetowi do podejmowania działań związanych z epidemią.

Gabinet Wilmes nakazał już zamknięcie szkół, restauracji, kawiarni, ośrodków sportowych i kulturalnych w celu spowolnienia rozprzestrzeniania się wirusa, ale nie mógł podjąć takich kroków, jak wprowadzenie nowych środków budżetowych, które prawdopodobnie będą konieczne w celu wzmocnienia gospodarki.

Lider N-VA, Bart De Wever, największej partii w niderlandzkojęzycznym Regionie Flamandzkim, wezwał w sobotę do utworzenia rządu nadzwyczajnego, który miałby sprawować władzę przez rok i koncentrowałby się na walce z koronawirusem i łagodzeniu jego skutków. Apelował o stworzenie nadzwyczajnego "rządu kryzysowego", w którego skład weszliby najważniejsi belgijscy politycy.

Jednak po odrzuceniu tego pomysłu przez Partię Socjalistyczną, największe ugrupowanie francuskojęzycznego południa Belgii, dwie największe partie i pięć innych zgodziły się wspierać istniejącą administrację jako rząd mniejszościowy przez najbliższe sześć miesięcy.

Dziesięć partii, w tym trzy tworzące tymczasową koalicję, ma poprzeć plan w parlamencie. Rząd będzie mieć wówczas uprawnienia do wprowadzania środków nadzwyczajnych bez konieczności każdorazowego poddawania ich pod głosowanie parlamentu.

Belgia ustanowiła rekord w 2010 roku, gdy proces tworzenia nowego rządu trwał 18 miesięcy od wyborów parlamentarnych.

Podział administracyjno-językowy Belgii praktycznie uniemożliwia wyłonienie zdecydowanego zwycięzcy w wyborach krajowych. O ile w Regionie Flamandzkim dużą popularnością cieszą się partie prawicowe, o tyle w Regionie Walońskim silni są socjaliści.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)