O natychmiastową pomoc dla branży górniczej zaapelowali szefowie górniczej Solidarności. "Dziś nasza branża potrzebuje pomocy, w przeciwnym razie upadnie" - napisali w liście do premiera związkowcy, wyrażając przy tym oburzenie z powodu kontynuowania importu węgla przez energetykę.

"Apelujemy do rządu o natychmiastową pomoc. Naszym związkowym obowiązkiem jest obrona miejsc pracy i godnej płacy pracowników kopalń. Domagamy się sprawiedliwego traktowania górnictwa, które kilka lat temu zgodziło się na sprzedaż surowca po zaniżonej cenie, by nie trzeba było podnosić cen energii. Dziś nasza branża potrzebuje pomocy, w przeciwnym razie upadnie" - czytamy w liście, podpisanym przez szefa górniczej Solidarności Bogusława Hutka i przewodniczącego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki "S" Jarosława Grzesika.

W stanowisku adresowanym do szefa rządu związkowcy nawiązali do niedawnej informacji o dostarczeniu do portu w Gdańsku przez masowiec "Agia Trias" kolumbijskiego węgla zamówionego przez spółkę PGE Paliwa. Przedstawiciele Solidarności są oburzeni tym, że spółki energetyczne nie odbierają zakontraktowanego surowca z polskich kopalń, a w tym samym czasie do gdańskiego portu wpływa największy w historii statek wypełniony węglem z Kolumbii.

>>> Czytaj też: Resort aktywów państwowych planuje likwidację oraz uśpienie kolejnych kopalń?

"Skutkiem pandemii wirusa Sars-CoV-2 stał się drastyczny spadek zapotrzebowania na energię elektryczną, w tym energię produkowaną z węgla, co sprawiło, że polskie spółki węglowe wydobywające węgiel energetyczny znalazły się na krawędzi bankructwa. Czynnikiem potęgującym tę trudną sytuację jest fakt, że przykopalniane zwałowiska wypełnione są węglem zakontraktowanym przez koncerny energetyczne. Wmawia się nam, że spółki energetyczne nie mogą go odebrać, bo brakuje im miejsca na składowanie surowca, jednak węgiel importowany jest odbierany na bieżąco, o czym świadczy transport dostarczony masowcem" - napisali związkowcy.

Reklama

Ich zdaniem nieprawdziwa jest informacja, że węgiel produkowany w Polsce nie posiada pożądanych parametrów, ma je natomiast posiadać wyłącznie węgiel importowany. "Węgiel o takich parametrach jest wydobywany przez niektóre polskie kopalnie" - przekonują liderzy górniczej "S".

Do importu kolumbijskiego węgla odniósł się również szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz, który nazwał skandalem wpłynięcie do gdańskiego portu olbrzymiego masowca z węglem zamówionym przez spółkę kontrolowaną przez Skarb Państwa, w sytuacji kryzysu polskiego górnictwa. "185 tys. ton to miesięczny urobek jednej dobrej kopalni. Gdy słyszy się coś takiego, apele rządzących o to, żeby w kryzysie kupować polskie produkty, brzmią jak ponury żart" – skomentował przewodniczący regionalnej "S".

Kolorz przypomniał, że już wiele miesięcy przed epidemią koronawirusa górnicze związki zawodowe alarmowały, że kontrolowana przez państwo energetyka nie wypełnia kontraktów umów zawartych ze spółkami węglowymi - spółki energetyczne nie odbierają i nie płacą za zakontraktowany wcześniej surowiec.

Kryzys gospodarczy związany z COVID-19 i związany z nim spadek zapotrzebowania na energię jeszcze pogłębił ten problem. Według danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu na koniec lutego stan zapasów węgla przy kopalniach przekroczył 7,1 mln ton.

Związkowców nie przekonują wyjaśnienia PGE, która poinformowała, że kolumbijski węgiel został zamówiony jeszcze w ubiegłym roku, a spółka jest zobowiązana do wywiązywania się z zawartych umów.

"Szkoda, że spółki energetyczne postępują tak tylko w przypadku umów zawieranych z zagranicznymi importerami, a kontraktów zawartych z polskimi producentami węgla zwyczajnie nie wypełniają. Naprawdę trudno zrozumieć sytuację, w której właściciel, czyli Ministerstwo Aktywów Państwowych, toleruje takie praktyki, mimo że wie o nich od wielu miesięcy. Może, skoro rząd sobie z tym nie radzi, musimy wziąć sprawy w swoje ręce i gdy następny taki statek wpłynie do polskiego portu, po prostu zablokować jego rozładunek" – podsumował Dominik Kolorz.

W czwartek związkowcy z Polskiej Grupy Górniczej nie zgodzili się na proponowane przez zarząd porozumienie antykryzysowe, zakładające obniżenie wymiaru czasu pracy i wynagrodzeń o 20 proc. od maja do lipca br. Podpisanie takiego porozumienia związki uzależniły od przedstawienia planu naprawczego PGG, gwarantującego, że wyrzeczenia górników będą skutkować uratowaniem firmy i miejsc pracy w niej.

>>> Czytaj też: Szef górniczej „S”: nie ma gwarancji, że wyrzeczenia górników pozwolą PGG przetrwać