W poniedziałek prezydent Wenezueli Nicolas Maduro poinformował, że jego służby bezpieczeństwa aresztowały 13 "terrorystów" i oświadczył, że byli oni zaangażowani w działania spiskowe skoordynowane z Waszyngtonem. Zdaniem wenezuelskiego przywódcy zatrzymani wtargnęli na teren jego kraju z Wysp Karaibskich i zamierzali usunąć go z urzędu.

Wśród aresztowanych jest, jak oświadczył Maduro, dwóch amerykańskich "najemników" - Airan Berry i Luke Denman, byli członkowie amerykańskich służb specjalnych. Opisał ich jako pracowników firmy ochroniarskiej z Florydy o nazwie Silvercorp, której właściciel Jordan Goudreau twierdzi, że jest odpowiedzialny za próbę ataku na Wenezuelę.

W niedzielę podczas pierwszej próby wtargnięcia na terytorium Wenezueli, od strony morza w rejonie portu La Guaira, zginęło osiem osób, a dwie zostały aresztowane - podawały wenezuelskie władze. Rząd Wenezueli informował wówczas, że udaremnił przed świtem atak morski "najemnych terrorystów", którzy próbowali wedrzeć się do portu La Guaira łodziami motorowymi z sąsiedniej Kolumbii. Oskarżono ich o próbę przewrotu.

Trump we wtorek oświadczył, że rząd USA nie ma nic wspólnego z akcją opisywaną przez Maduro. "Słyszeliśmy o tym, ale to nie ma nic wspólnego z naszym rządem. Zamierzamy dowiedzieć się więcej szczegółów" powiedział.

Reklama

Trump od wielu miesięcy nie uznaje Maduro na stanowisku prezydenta Wenezueli, która pogrążona jest w głębokim kryzysie politycznym, od stycznia 2019 r. Wówczas Maduro po nieuznanych przez opozycję wyborach rozpoczął nową kadencję jako prezydent kraju, a przewodniczący parlamentu i przywódca opozycji Juan Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem. Uznaje go ok. 60 państw z całego świata.

Od kilku lat kraj pogrążony jest też w kryzysie gospodarczym, który w ostatnich miesiącach dodatkowo pogłębiły amerykańskie sankcje i spadki cen ropy naftowej, której Wenezuela jest eksporterem. (PAP)