W pierwszych dwóch miesiącach tego roku największe europejskie spółki – takie jak Electricite de France, Siemens, czy Vivendi – zebrały poprzez emisję obligacji aż 258 miliardów euro. W tym samym okresie 2008 roku, ta kwota była ponad dwa razy niższa – wyniosła 110,4 miliarda euro.

Spółki walczą o pieniądze z rządami

Jak twierdzą szefowie firm, tak duże emisje obligacji korporacyjnych były podyktowane chęcią zebrania jak największego kapitału zanim na rynek obligacji wkroczą władze europejskich państw, które potrzebują gigantycznych środków do sfinansowania przygotowywanych pakietów stymulujących gospodarkę.

„To właściwy czas na emisję obligacji.” – przekonuje dyrektor finansowy Siemensa, Joe Kaeser. „Przypuszczam, że w ciągu kolejnych kilku miesięcy zostaniemy zalani rządowymi obligacjami.”.

Reklama

Tylko w pierwszym tygodniu marca rządy państw członkowskich strefy euro wyemitowały papiery skarbowe o wartości 18,4 miliarda.euro. W ciągu poprzednich trzech lat średnio tygodniowo te same kraje emitowały obligacje o wartości 5,8 miliarda euro.

Kaeserowi wtóruje Daniel Camus, dyrektor finansowy w Electricite de France. „Okoliczności były idealne na początku roku. Według mojej analizy obligacje z długim terminem zapadalności podrożeją w dalszej części roku, gdy rządy ruszą do pożyczania.” – mówi Camus. „Pokryliśmy już kluczowe potrzeby.” – dodaje. W styczniu EdF sprzedała obligacje na sumę 7,9 miliarda euro.

Obligacje – tak, banki – nie

Podstawowym powodem, dla którego europejskie spółki decydują się na emisję obligacji na tak dużą skalę jest chęć uniezależnienia finansowania swoich przedsięwzięć od banków, które stoją na pierwszej linii obecnego kryzysu.

Niedawne bankowe giganty – takie jak Royal Bank of Scotland, czy Citigroup – muszą obecnie szukać rządowego wsparcia, aby przetrwać. Akcje Citigroup niedawno spadły do tak niskiego poziomu, że wartość rynkowa amerykańskiej grupy finansowej spadła poniżej wartości polskiego Pekao.

„Chcemy ponownie zbilansować nasze długi, odchodząc od pożyczek bankowych.” – mówi Philippe Capron, dyrektor finansowy Vivendi. „Kto wie, w jakiej kondycji będą banki, jaka będzie ich polityka kredytowa. Nie chcemy być całkowicie zdani na łaskę banków.” – dodaje. W styczniu Vivendi pozyskało z emisji obligacji 1,4 miliarda euro.

Wysoki koszt niezależności

Dla inwestorów dążenia europejskich spółek do uniezależnienia się od banków to również sposób na łatwy pieniądz. Nawet korporacje o najwyższych ratingach muszą bowiem oferować inwestorom wyższe oprocentowanie swoich obligacji niż rządy najbardziej wiarygodnych europejskich państw.

Dodatkowe oprocentowanie, którego inwestorzy żądają za inwestowanie w obligacje korporacyjne zamiast rządowe 5 marca osiągnęło rekordowy poziom 442 punktów bazowych – pokazuje przygotowywany przez Merrill Lynch indeks obligacji korporacyjnych Investment-Grade Corporate Bond Index. Jeszcze w pierwszej połowie 2007 roku ta różnica w oprocentowaniu wynosiła tylko 47 punktów bazowych.

Jak twierdzą przedstawiciele koncernów, wysokie oprocentowanie jest jednak i tak lepsze niż to co działo się w drugiej połowie poprzedniego roku, czyli całkowity zastój na rynku obligacji korporacyjnych.

W końcówce roku rynek siadł...

Podczas gdy w pierwszych dwóch miesiącach roku sprzedaż obligacji przez spółki z Europy odpowiadała za ponad połowę całkowitej sprzedaży obligacji korporacyjnych na świecie, to jeszcze we wrześniu – według słów Philippe’a Caprona z Vivendi – po prostu nikt nie chciał kupować papierów dłużnych emitowanych przez spółki.

„Rynek był całkowicie zamknięty.” – mówi Capron. „To nie była kwestia tego, że oprocentowanie było zbyt wysokie, po prostu rynek nie istniał.” – dodaje.

...ale znowu działa

Teraz jednak sytuacja zmieniła się na korzyść spółek chcących emitować obligacje. Jak komentuje Suki Mann z londyńskiego oddziału Societe Generale: „Zyski z rządowych papierów są za małe, a akcje podlegają zbyt dużym wahaniom, więc wszyscy patrzą na rynek obligacji korporacyjnych.”.

Kosztowna niezależność się opłaca

Mimo, że podczas sprzedaży obligacji w styczniu, Vivendi musiało oferować oprocentowanie o 500 punktów bazowych wyższe niż gdyby zaciągnęło kredyt w banku, to – zdaniem Caprona – i tak się to opłacało, bo spółka zabezpieczyła płynność finansową, która w czasach kryzysu tak naprawdę nie ma ceny.

„Wyższe oprocentowanie będzie nas kosztować w tym roku 50 milionów euro, ale jest to w pewnym sensie dla nas polisa ubezpieczeniowa.” – mówi Capron.

Podobny manewr zastosowała francuska firma Schneider Electric – największy na świecie producent bezpieczników elektrycznych. W styczniu spółka sprzedała czteroletnie obligacje o wartości 750 milionów euro mimo, że – jak twierdzi jej dyrektor finansowy Pierre Bouchut – firma nie potrzebowała już teraz aż takiej ilości pieniędzy.

Choć oprocentowanie wyemitowanych przez Schneidera obligacji wyniosło 6,75 procent, czyli aż o 435 punkty bazowe więcej niż obligacje niemieckiego rządu o podobnym terminie zapadalności, to jak mówi Bouchot w ten sposób spółka zyskała dodatkową płynność i spokój na najbliższy czas.

„Na następne trzy lata mamy gotówkę i niewykorzystane linie kredytowe w całkowitej wysokości 3 miliardów euro. Jesteśmy odporni na każdy szok.” – powiedział Bouchot.

Takiej samej argumentacji używa Patrice Durand, dyrektor finansowy firmy Thales – największej europejskiej spółki zajmującej się produkcją elektroniki dla przemysłu obronnego. Thales w wyniku ostatniej emisji obligacji pozyskał z rynku 275 milionów euro.

„Nie potrzebowaliśmy koniecznie tych pieniędzy, ale widzimy je jako zabezpieczenie.” – mówi Durand. „W takich czasach potrzebujemy bariery ochronnej, aby później nie być zmuszonym do pożyczania przy dużo wyższym oprocentowaniu.”.

Polska wciąż w tyle

Finansowanie działalności przy pomocy emisji obligacji korporacyjnych jest wciąż stosunkowo mało popularne w Polsce. W IV kwartale zeszłego roku wartość wyemitowanych przez wszystkie polskie przedsiębiorstwa obligacji wyniosła 14,9 miliarda złotych. To mniej niż w pierwszych dwóch miesiącach tego roku pozyskało w wyniku emisji obligacji Electricite de France.

Jak twierdzą przedstawiciele organizacji pracodawców PKPP Lewiatan, głównymi przeszkodami w emisji papierów wartościowych przez polskie firmy jest brak ratingów, które umożliwiałyby wycenę ryzyka inwestycji w obligacje emitowane przez firmy.

Zdaniem ekspertów Lewiatana popularność finansowania działalności poprzez emisje obligacji korporacyjnych mogłoby zwiększyć planowane przez Giełdę Papierów Wartościowych uruchomienie rynku wtórnego obrotu dłużnymi papierami nieskarbowymi.

Według przewidywań GPW, rynek papierów dłużnych może ruszyć w połowie roku. Na razie powołany został złożony z najbardziej znaczących postaci polskiego rynku finansowego Komitet ds. Rozwoju Rynku Obligacji, którego głównym zadaniem będzie wspieranie procesu tworzenia i rozwoju zorganizowanego rynku papierów dłużnych.