Ten najważniejszy, to wczorajsze wzrosty na Wall Street. Jednak nie tyle ich skala (S&P500 +1,66 proc.; Nasdaq Composite +1,51 proc.), co fakt, że inwestorzy zupełnie zignorowali doniesienia nt. możliwego bankructwa GM. To sugeruje, że rynek staje się odporny na złe wieści. Jednocześnie zaś potwierdza, że amerykańskie giełdy są w fazie wzrostowej. Tym samym teza mówiąca o tym, że zwrot z pierwszych dni marca, jest czymś więcej niż tylko kilkutygodniowym odbiciem, znajduje kolejne uzasadnienie.

Nocne, silne zwyżki czołowych azjatyckich parkietów (Nikkei +4,4 proc.), dodatkowo wzmacniają pozytywne impulsy płynące z Wall Street. Podobnie jak i prawdopodobieństwo silnych wzrostów na zachodnioeuropejskich giełdach.

Wsparciem, czy też w zasadzie pretekstem do kupna akcji, jest również analiza sytuacji technicznej na wykresie indeksu WIG20. Wczoraj indeks ten wybronił się przed spadkiem poniżej szerokiej strefy popytowej 1506,50-1560,00 pkt., jaką tworzy luka hossy z 23 marca br. (1506,50-1550,43 pkt.), 1,5-miesięczna wstępna linia trendu wzrostowego (1510 pkt.) oraz przełamana przed tygodniem 9-miesięczna linia trendu spadkowego. To wskazuje, że ostatnie spadki miały jedynie korekcyjny charakter, a powrót indeksu dużych spółek do styczniowego szczytu (1920,44 pkt.) w dalszym ciągu pozostaje scenariuszem bazowym na wiosnę i lato.

W kontekście sytuacji na GPW, zwraca uwagę również silne umocnienie złotego. Dziś rano za dolara trzeba było zapłacić 3,37 zł, a za euro 4,49 zł wobec odpowiednio 3,61 zł i 4,74 zł w poniedziałek. Sytuacja na rynku walutowym pozwala oczekiwać dalszej aprecjacji polskiej waluty w najbliższych 2-3 miesiącach. To o tyle istotne, że perspektywa umocnienia złotego, tworzy dla inwestorów zagranicznych podwójną okazję do osiągnięcia zysków. Mianowicie na giełdzie, jak i na zmianie kursu waluty.

Reklama

Zdecydowana poprawa nastrojów na globalnych rynkach akcji sprawia, że wydarzenia dzisiejszego dnia, czyli posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego, szczyt G20 oraz publikacja tygodniowych danych o nowych bezrobotnych i lutowego raportu o zamówieniach w amerykańskim przemyśle, nie stanowi dużego zagrożenia dla wzrostów. Impulsy musiałby być naprawdę negatywne, żeby popsuć nastroje. Natomiast już umiarkowanie pozytywne sygnały, mogą te nastroje dodatkowo poprawić.