W miarę zbliżania się przez Europejski Bank Centralny do zerowego poziomu stóp, rośnie presja na jego prezesa Jean-Claude’a Tricheta, aby zastosował inne, niestandardowe narzędzia polityki monetarnej w celu zwalczania recesji.

Chodzi oczywiście o tak zwane „quantitative easing”, czyli politykę polegającą na skupowaniu przez bank centralny rządowych i korporacyjnych obligacji. Ta metoda – stosowana obecnie przez amerykańską Rezerwę Federalną, Bank Anglii i Bank Japonii – sprowadza się w gruncie rzeczy do zalewania gospodarki pieniędzmi.

„Wcześniej, czy później, EBC i tak podąży drogą Fedu, to znaczy zacznie skupować obligacje.” – komentuje Kit Juckes z Royal Bank of Scotland. „Przy tym zakup obligacji korporacyjnych jest w Europie łatwiejszy niż rządowych papierów dłużnych, więc to jest linia najmniejszego oporu.”.

Według przepisów, Europejski Bank Centralny nie może kupować obligacji bezpośrednio od rządów europejskich krajów. Z drugiej strony, przy transakcjach dokonywanych na wolnym rynku, mogłyby się pojawić kontrowersje przy wyborze państwa, którego papiery dłużne miałyby zostać zakupione.

Reklama

Jednocześnie, nie wszyscy członkowie Rady Prezesów EBC zgadzają się na dalsze luzowanie polityki pieniężnej w strefie euro. Głównymi oponentami takich posunięć są niemieccy ekonomiści – Juergen Stark i Axel Weber. Z kolei głównym zwolennikiem rozpoczęcia skupowania przez EBC obligacji jest Grek Lucas Papademos.

Apel do szefostwa EBC o zastosowanie „quantitative easing” wystosowała również Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Według jej przewidywań, gospodarka w strefie euro skurczy się w tym roku o 4,1 procent – najbardziej od czasu II wojny światowej.