Czy w sprawie opcji walutowych trwają negocjacje między podatnikami i bankami?

dr JANUSZ FISZER, partner w White & Case, docent UW
– Zdecydowanie tak. Nasi klienci – banki – informują, że nie ma zbyt wielu sporów sądowych. I to dobrze, gdyż aczkolwiek wojna sądowa przeciwko bankom byłaby raczej nie do wygrania dla firm, to na pewno byłaby szkodliwa dla wszystkich zainteresowanych.
KATARZYNA CZARNECKA-ŻOCHOWSKA, partner w PricewaterhouseCoopers
Reklama
– Były już występy harcowników, a teraz czas rozpocząć rokowania. Jest to jedyne rozwiązanie, o którym w ogóle racjonalnie można mówić. Jeżeli w przypadku zagadnień podatkowych pojawia się sytuacja bez wyjścia, to zaczynamy negocjować. Z opcjami jest dokładnie tak samo, tylko że po drugiej stronie mamy do czynienia nie z urzędem skarbowym, lecz z bankiem, niemniej jednak natura negocjacji pozostaje ta sama. Nie ma po prostu innego wyjścia i trudno wierzyć w istnienie złotego środka.
MONIKA DZIEDZIC, partner w MDDP
– Właściciele firm, zarządy wiedzą, że trzeba coś robić, żeby odrobić straty. Jak to w biznesie: raz jest lepiej, raz jest gorzej. Firmy koncentrują się głównie na tym, żeby zwiększyć efektywność tego podstawowego biznesu. Nie finansowego, tylko raczej produkcji, sprzedaży. Nie zaprzepaścić z powodu zdarzenia finansowego dorobku już dwóch, trzech pokoleń. Dlatego firmy wycofały się z tej batalii gazetowej, medialnej, a skoncentrowały się na rzeczywistym problemie.

Czy przedsiębiorcy wyciągnęli wnioski po doświadczeniach z opcjami?

dr JANUSZ FISZER
– Efektem ubocznym zamieszania z opcjami jest to, że wzrosła świadomość wśród przedsiębiorców, że już nie będzie takiego wchodzenia w instrumenty finansowe, których się nie zna, bez zastanowienia, wręcz na telefon. Osoby, które na początku próbowały to przedstawić jako sytuację, w której zostały jakoby oszukane, zrozumiały, że to je ośmiesza i kompromituje. To na pewno ostudzi zapał w podejmowaniu decyzji na przyszłość. Temat opcji był z jednej strony smutny, ale z drugiej – ujawnił pewne absurdy życia gospodarczego.
JAROSŁAW KOZIŃSKI, partner w Ernst & Young
– Problem opcji osiągnął fazę, w której wszyscy uświadamiają sobie, że umów zawartych należy dotrzymywać. Od tego nie ma odwrotu. Wzrosła też świadomość, która przyda się przy zawieraniu transakcji w przyszłości.
Nauczka na przyszłość dotyczy również konieczności wdrożenia prawa unijnego – osławiona MiFID zawiera standardy informowania o ryzyku, wiążącym się z zawieraniem kontraktów, drobnych klientów instytucji finansowych. To obliguje do przestrzegania rygorystycznych wytycznych przy zawieraniu transakcji i zmniejsza szanse, że klient kupi produkt, którego nie rozumie.

Czy resort finansów może skontrolować zawierane transakcje opcyjne?

MARCIN MATYKA, ekspert w firmie DLA Piper
– Może próbować badać związek kosztów poniesionych z tytułu opcji z przychodami podmiotów, które poniosły straty na tych instrumentach. Podatnikom w ewentualnych sporach z fiskusem nie będzie pomagał brak jasnych przepisów w tym zakresie.
JAROSŁAW KOZIŃSKI
– Dyskusja będzie zapewne dotyczyć tego, czy straty na opcjach w każdym przypadku mieszczą się w definicji kosztów podatkowych. Firmy niewątpliwie będą zaliczać do kosztów straty na kontraktach terminowych, tak samo jak opodatkowałyby zyski na tych kontraktach. Fiskus natomiast będzie próbował wykazywać, że zachowania podatników były nieuzasadnione i Skarb Państwa nie powinien partycypować w wynikłych z tego stratach.
dr JANUSZ FISZER
– Fiskus ma właściwie tylko jeden instrument, może nie uznać tych wydatków za koszty, natomiast w sytuacji właśnie, kiedy jest to większa spółka, z wieloma akcjonariuszami, można rozważyć występowanie przeciwko członkom zarządu z roszcze- niem dotyczącym zawinionego działania na szkodę spółki. Ale to chyba bardzo trudno byłoby od strony procesowej przeprowadzić.
KATARZYNA CZARNECKA-ŻOCHOWSKA
– Wnikliwe kontrolowanie dokumentów firm przez fiskusa na pewno im nie pomoże.

Czy przedsiębiorcy zrezygnują ze stosowania instrumentów finansowych?

dr JANUSZ FISZER
– Absolutnie nie. Na pewno jednak będą się bardziej starać i uważać.
MONIKA DZIEDZIC
– Będzie mniej pokus do robienia czegoś nieprzemyślanego. Warto pamiętać, że zmienił się kodeks cywilny i obecnie wewnątrz kraju możemy zawierać transak-cje w walucie obcej. Jeżeli dany przedsiębiorca ma dużo kosztów w walucie obcej, to postara się ją zabezpieczyć odpowiednią kwotą przychodów w walucie obcej. To na razie jest najprostsza, najbardziej naturalna metoda, ale tego przedsiębiorcy muszą się nauczyć.
dr JANUSZ FISZER
– A niezamierzonym efektem ubocznym będzie większe poparcie społeczne dla idei szybkiego wprowadzenia euro. Wtedy w naturalny sposób ryzyko kursowe praktycznie zniknie.
MARCIN MATYKA
– Być może w Polsce instrumenty finansowe traktuje się wciąż jako nowość, ale trzeba pamiętać, że te instrumenty istnieją na rynkach od kilkudziesięciu lat i przetrwały już niejeden kryzys lub były powodem już niejednego kryzysu, a wciąż trwają, ponieważ przy mądrym i właściwym stosowaniu pomagają prowadzić biznes, a nie przeszkadzają.
W wielu branżach jest tak, że niezabezpieczanie się jest traktowane jako spekulacja. Spekuluje się, że będzie dobrze.
MONIKA DZIEDZIC
– Oceniając wyniki finansowe firmy, podstawowym pytaniem będzie, czy ryzyko kursowe jest zabezpieczone. Niezabezpieczenie będzie traktowane jako działanie z niedochowaniem należytej staranności. Na pewno my wszyscy i przedsiębiorcy będziemy się musieli dużo nauczyć.