● Czy dostrzega pan zwiastuny ożywienia w gospodarce amerykańskiej?
– Pojawiają się pierwsze jaskółki. Po pierwsze, ustabilizowały się światowe rynki kredytowe. Po wtóre, nasza sprzedaż końcowym użytkownikom, która spadała gwałtownie od października ubiegłego roku do końca pierwszego kwartału bieżącego roku, w kwietniu/maju odbiła od dna.
● Jak pan sądzi, które kraje najszybciej wyjdą z kryzysu?
– Nie doszło do całkowitego zerwania zależności między stanem gospodarki USA a gospodarki światowej, ale przewidujemy, że w Chinach, Indiach, południowo-wschodniej Azji, części Bliskiego Wschodu, południowej części Afryki, Ameryce Łacińskiej, a także w WNP i w Europie Wschodniej wzrost w nadchodzącym dziesięcioleciu będzie dwu- albo trzykrotnie wyższy, niż stopa wzrostu w OECD.
Reklama
● Czy niepokoi pana możliwość nawrotu protekcjonizmu?
– Bardzo mnie niepokoi. Zwrot ku nacjonalizmowi stanowiłby największe zagrożenie dla światowej gospodarki. Wielka zmiana, która umożliwiła imponujący wzrost w latach 2004–2006, polegała na otwarciu rynków chińskiego, rosyjskiego i wschodnioeuropejskiego i na wprowadzeniu ich do światowej rodziny krajów prowadzących wymianę handlową. Od czasu drugiej wojny światowej USA przodowały w liberalizacji handlu. Teraz słychać u nas głosy, że moglibyśmy być wielkim krajem, gdybyśmy zbudowali dość potężny mur na południowej granicy. Moim zdaniem to bzdura.
● Czy zapis o kupowaniu amerykańskich towarów w ustawie o pakiecie stymulacyjnym okazał się tak szkodliwy, jak pan się obawiał?
– Wyrządził szkody na froncie psychologicznym. Jego realny wpływ na import czy eksport jest stosunkowo niewielki, ale fakt, że jako kraj wprowadziliśmy, w ustawie o pakiecie stymulacyjnym, warunek „kupuj amerykańskie towary” świadczy o braku zaufania do amerykańskich spółek – do tego, że potrafią zdobywać zamówienia w otwartej walce konkurencyjnej.
● Czy administracja prezydenta Obamy słucha obaw przemysłu i wspiera go podczas obecnej recesji?
– Jeszcze jest wcześnie. Prezydent Obama objął urząd w chwili, gdy gospodarka leciała w dół – i to bez spadochronu. Przede wszystkim musiał przywrócić zaufanie. Większość przedstawicieli środowiska biznesu powie dziś, że wierzy, iż nie zmierzamy do głębokiego kryzysu. Teraz trzeba zastosować środki polityki zdolne przywrócić realny wzrost gospodarczy do poziomu, na którym rozpocznie się znowu znaczny wzrost zatrudnienia.
● Prezydent Obama mówił, że pakiet stymulacyjny umożliwi firmom, takim jak Caterpillar, ponowne zatrudnienie części zredukowanych pracowników. Czy to się sprawdza?
– Musi upłynąć trochę czasu, zanim pieniądze z pakietu stymulacyjnego dotrą do gospodarki i stworzą miejsca pracy. Przed tym, między innymi, ostrzegałem. Nastąpił błąd w przekazie.
● Na czym ten błąd polegał?
– Dotyczył tego, jak szybko ustawa o pakiecie stymulacyjnym wpłynie pozytywnie na zatrudnienie w całej gospodarce. Prawdopodobnie, zanim zacznie ono wzrastać, będzie kilka kwartałów dodatniego wzrostu PKB.
Środki pobudzania gospodarki, jakie przyjęliśmy w USA, były sprzężone z programami socjalnymi, natomiast dość lekko traktowały inwestycje w „ciężką” infrastrukturę. Wydatki w okresie dwóch lat wynoszą mniej niż 6-8 proc. wydatków na budownictwo. Mamy spadek w budownictwie mieszkaniowym i w pozostałych działach budownictwa, kurczą się nawet budżety stanowe i budżet federalny. Tego nie zrównoważą środki przewidziane w pakiecie stymulacyjnym.
● Czy w Waszyngtonie jest wola polityczna zwiększenia wydatków?
– Potrzebny będzie kolejny bodziec. Może znajdzie się w ustawie o budowie dróg, która ma być wkrótce przyjęta. Na rynkach pracy związanych z budownictwem bezrobocie wynosi 18–19 proc. Jeżeli dobrze zainwestujemy w infrastrukturę, będzie to bardzo mądre wykorzystanie środków rządowych.
● Czy amerykańscy producenci powinni się obawiać zagranicznych rywali o niższych kosztach?
– Bezwzględnie. Powinniśmy przygotowywać się do konkurowania z nimi. Bardzo istotne znaczenie ma posiadanie silnego zaplecza produkcyjnego, koncentracja na dziedzinach, w których jesteśmy międzynarodowo konkurencyjni i produkcja zarówno na rynek wewnętrzny, jak i na eksport. Mamy skłonność do zajmowania się głównie wewnętrzną polityką gospodarczą, a tymczasem o naszej polityce gospodarczej trzeba myśleć w globalnym kontekście.
FIRMA REPREZENTATYWNA DLA GOSPODARKI
Całe zawodowe życie Jima Owensa jest związane z Caterpillarem, największym na świecie producentem maszyn budowlanych i silników dużej mocy. W 2004 roku został dyrektorem naczelnym spółki, w której zaczynał w 1972 roku jako świeżo upieczony doktor ekonomii. Powszechnie uważa się, że sytuacja Caterpillara jest reprezentatywna dla stanu amerykańskiej i światowej gospodarki przemysłowej. Przez trzy pierwsze lata pod rządami Jima Owensa firma – na fali boomu na rynkach surowcowych i wschodzących – przeżywała niezwykle dynamiczny wzrost popytu na swoje produkty. Dwa lata temu Jim Owens jako jeden z pierwszych amerykańskich liderów biznesu, ostrzegł przed nadciągającym kryzysem gospodarczym. Po pierwszych trzech miesiącach 2009 r. Caterpillar – po raz pierwszy od 17 lat – wykazał kwartalną stratę. Ostatnio koncern zredukował zatrudnienie o 26 tysięcy osób, obniżył wynagrodzenia kadry kierowniczej i wysłał pracowników na przymusowe urlopy bezpłatne.
Więcej informacji z Financial Timesa: w serwisie "Financial Times w Forsalu".