Dzięki połączonemu działaniu tych czynników w zeszłym tygodniu w Londynie ceny spot srebra wzrosły o niemal 33 proc. w stosunku do notowań ze stycznia, do 15 dol. za uncję jubilerską, znacznie wyprzedzając złoto, które w tym samym czasie zyskało 8 proc. Analitycy uważają jednak, że dobra koniunktura dla tego kruszcu będzie nietrwała. Po pierwsze, obecne rzadkie połączenie zapotrzebowania przemysłowego i popytu inwestorów musi się w końcu przechylić na jedną albo drugą stronę: albo kryzys finansowy złagodnieje – a wówczas inwestorzy finansowi porzucą bezpieczną niszę szlachetnych kruszców – albo ożywienie gospodarcze zahamuje, co uderzy w popyt ze strony przemysłu.
Co ciekawe, zdaniem analityków ożywienie w większym stopniu zaszkodzi popytowi inwestorów, niż wesprze popyt ze strony przemysłu. Barclays Capital szacuje, że w tym roku do inwestorów trafi – za pośrednictwem giełdowych funduszy opartych na fizycznych aktywach, sztabkach i monetach – do 4850 ton srebra, o prawie 20 proc. więcej, niż w zeszłym roku (4054 tony). Przewiduje jednak, że pod wpływem ożywienia gospodarczego w 2010 roku zakupy inwestorów spadną do połowy, do 2310 ton.
– Ceny są nadal silnie uzależnione od popytu inwestorów – oświadczył BarCap. – Jeśli zacznie słabnąć, spadek cen jest wysoce prawdopodobny – dodał. Z kolei szefowie spółek wydobywczych mają nadzieje, że obecny trend cen utrzyma się w tym roku, wspierany przez większe zużycie w przemyśle. Miguel Aramburú, dyrektor naczelny Hochschild Mining – koncernu wydobywczego z centralą w Peru, jednego z największych na świecie producentów srebra – przewiduje, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy ceny będą prawdopodobnie oscylować między 13 a 16 dolarów za uncję. – Jeśli w światowej gospodarce nastąpi ożywienie, wzrośnie popyt przemysłu na srebro – twierdzi.
Reklama