Większe zmiany na rynku wprowadziły dopiero dane z USA o zamówieniach na dobra trwałego użytku, które spadły w sierpniu o 2,5 proc. Łatwo zgadnąć co odpowiada za taki spadek, ponieważ po wyłączeniu środków transportu wielkość zamówień pozostała bez zmian. Wyraźnie widać zatem pierwsze symptomy zakończenia 3 miliardowego programu dopłat do nowych samochodów w Stanach, który zaraz znajdzie odzwierciedlenie w danych o sprzedaży. Drugim powodem tak dużego spadku było zapewne świadome zmniejszenie zamówień przez firmy, które nie wierzą w utrzymanie się popytu na obecnym poziome, a więc nie chcą nadmiernie rozbudowywać zapasów.

Reakcją na słabe dane było solidarne zanurkowanie europejskich indeksów, które pogłębiło dzienne minima, ale nie doprowadziło do wyprzedaży. Co więcej popyt w samej końcówce wyraźnie się uaktywnił i nie przeszkadzał mu nawet niewiele gorszy od oczekiwań wskaźnik ilości sprzedanych nowych domów w USA. Chwilę przed nim opublikowany był lepszy od prognoz indeks Uniwersytetu Michigan, który jednak nic nie zmienił, ale i tak rynek dał radę odrobić większość strat.

Zakończenie symbolicznym minusem przy umiarkowanym obrocie jest jednak dobrym sygnałem, bo wciąż utrzymywana jest znaczna bariera bezpieczeństwa ponad 2150 pkt. Ponadto kolejny tydzień kończy wrzesień i jest jednocześnie bardzo istotny z historycznego punktu widzenia. Rok temu rynek dotykały największe przeceny i jeżeli uda się bez problemów przetrwać ten okres i popyt nie przestraszy się efektu bazy to cały październik może przynieść powtórkę z lipca i wynieść indeksy na nowe szczyty.



Reklama