Takie są główne tezy opublikowanych wczoraj przez NBP założeń polityki pieniężnej na przyszły rok. Bo na inflację w przyszłym roku mają wpływać – oprócz stanu koniunktury w kraju – sytuacja w finansach publicznych, rynek pracy i funkcjonowanie systemu finansowego. Co do koniunktury, NBP spodziewa się stopniowego przyspieszania polskiej gospodarki. Spodziewa się jednak niskiej aktywności przedsiębiorstw. Wzrost PKB będzie generowany przez konsumpcję prywatną i eksport netto. Od tempa tego wzrostu będzie zależeć sytuacja na rynku pracy. Bank centralny spodziewa się, że popyt na pracę w przyszłym roku będzie niski, choćby ze względu na opóźnienie, z jakim rynek pracy reaguje na zmiany produkcji.
Bank centralny dużo uwagi w założeniach polityki pieniężnej poświęcił polityce fiskalnej. Autorzy dokumentu zwracają uwagę na duży – 52,2 mld zł – deficyt budżetowy, jaki zaplanowano na przyszły rok. – Towarzyszyć temu będzie wzrost deficytu całego sektora finansów publicznych oraz długu publicznego. Rodzi to ryzyko przekroczenia przez dług publiczny kolejnych progów ostrożnościowych zawartych w ustawie o finansach publicznych oraz limitu określonego w konstytucji – napisano w założeniach.
Dług – a konkretnie obsługa jego części zagranicznej – będzie też miało duże znaczenie dla przyszłorocznej płynności sektora bankowego. Według banku centralnego krótkoterminowa płynność sektora wyniesie w przyszłym roku średnio 33,4 mld zł – o 15,2 mld zł więcej niż w tym roku. Ale dużo zależy tu też od Ministerstwa Finansów. – Pozyskiwanie przez Ministerstwo Finansów w NBP środków walutowych na obsługę zadłużenia zagranicznego w formie zakupu walut obcych będzie powodowało ograniczenie płynności sektora bankowego – napisano w założeniach.
NBP i RPP – która zaakceptowała dokument – spodziewają się spadku inflacji w przyszłym roku. Inflacja spadnie ze względu na niewielką presję popytową, ograniczenie wzrostu płac i wygasanie efektów podwyżek cen regulowanych z początku tego roku.
Reklama