Rząd już zapowiedział, że jego głównym celem na przyszły rok jest uniknięcie sytuacji, w której dług publiczny przekroczy poziom 55 proc. PKB. Żeby ten cel osiągnąć, może nawet interweniować na rynku walutowym. Zapewne zrobi to, wymieniając na rynku środki pozyskiwane z Unii Europejskiej. Ich wartość netto w przyszłym roku to 8,57 mld euro. Ministerstwo Finansów już w tym roku testowało ten sposób kontrolowania wartości złotego. W lutym za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego sprzedawało euro, co zatrzymało osłabienie naszej waluty.
Resortowi będzie zależeć na mocnym złotym, bo od wartości naszej waluty zależy wycena zagranicznej części długu. – Konsekwencje przekroczenia przez dług progu 55 proc. PKB są drastyczne, więc zapewne dojdzie do takiego umocnienia złotego – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. Kluczowy jest kurs złotego w ostatnim dniu roku, bo przyjmuje się go do wyliczania wartości zadłużenia. – Nie sądzę, żeby rząd czekał z tym do ostatniej chwili. Ta operacja rozpocznie się pewnie z wyprzedzeniem co najmniej kwartalnym – ocenia ekonomista Invest Banku.
I dodaje, że interwencja na rynku walutowym byłaby lepszym sposobem na uniknięcie procedur ostrożnościowych niż po prostu złagodzenie tych procedur przez zmianę ustawy o finansach publicznych. – Nowelizacja ustawy miałaby negatywne konsekwencje, mogłaby podważyć wiarygodność Polski na rynkach zagranicznych – mówi Jakub Borowski.
Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers uważa, że jeśli nawet ministerstwu uda się poprzez umocnienie złotego uniknąć przekroczenia progu 55 proc. PKB, to i tak nie rozwiąże to problemu. – Mamy jeszcze trochę czasu. Może warto jednak podjąć próbę zmian w polityce fiskalnej, która zapobiegnie przyrostowi długu. Samo ograniczenie deficytu mogłoby wpłynąć stabilizująco na złotego. Pęknięcie drugiej bariery miałoby katastrofalne skutki, z recesją włącznie – mówi analityk.
Reklama