Rahr skomentował na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami niedawny artykuł amerykańskiego ambasadora w Sztokholmie Michaela M. Wooda, który wobec konfliktu na Kaukazie ostrzegał Europę przed uzależnieniem od dostaw surowców z Rosji i wezwał Szwedów do zablokowania projektu gazociągu pod Morzem Bałtyckim.

– Artykuł ambasadora, mającego poparcie władz w Waszyngtonie, nie był przypadkowy i pokazuje stanowisko USA - ocenił Rahr. Według niego Amerykanie wyraźnie mówią Europejczykom: "Nie budujcie tego gazociągu".

– Nie mogę zrozumieć, dlaczego teraz Amerykanie tak ofensywnie występują przeciw temu projektowi, skoro także są zainteresowani partnerstwem energetycznym z Rosją i wykorzystaniem sztokmanowskich złóż gazu - powiedział niemiecki politolog.

Według niego błędem jest przedstawianie projektu jako przedsięwzięcia wyłącznie niemiecko-rosyjskiego.

Reklama

– O ile ze względów historycznych i psychologicznych można zrozumieć obiekcje Polski i krajów bałtyckich dotyczące projektu, to stanowisko USA wykracza poza dające się wytłumaczyć ramy – uważa Rahr.

– Obiektywnie rzecz biorąc, potrzebujemy Gazociągu Północnego. Drogi przesyłowe prowadzące przez Ukrainę i Białoruś nie wystarczą, by zapewnić Europie zaopatrzenie w gaz - powiedział.

Z drugiej strony - jak dodał - należy ograniczać jednostronne uzależnienie od Rosji. Dlatego Niemcy popierają projekt gazociągu Nabucco (z Azerbejdżanu przez Turcję) oraz dążą do zawierania nowych kontraktów na dostawy gazu z Algierii.

Jak zaznaczył, konieczne są także wysiłki, by przekonać Polskę oraz kraje bałtyckie do przyłączenia się do projektu Nord Stream.

– Nie można dopuścić do tego, by Rosja wbiła klin między kraje europejskie. Jesteśmy doskonale świadomi tego, że Rosja nie waha się używać surowców energetycznych jako środka nacisku - pisał amerykański ambasador w Szwecji.

Według doniesień mediów współpracownicy Franka-Waltera Steinmeiera, szefa niemieckiej dyplomacji interweniowali w tej sprawie w amerykańskiej ambasadzie w Berlinie.

POL / PAP