Wczoraj w Brukseli w sprawie polskich stoczni odbyły się dwa spotkania. W pierwszym, "technicznym", uczestniczyli m.in. przedstawiciele ukraińskiego koncernu ISD, inwestora w Stoczni Gdańsk. Skończyło się niczym. Urzędnicy wysłuchali nas, ale nic nie powiedzieli o tym, co planują - mówi „Gazecie Wyborczej” jeden z menedżerów ISD.

Bomba wybuchła dopiero wieczorem, po zakończeniu spotkania "politycznego", w którym wziął udział minister Grad. Komisarz Kroes przedstawiła mu na spotkaniu negatywną ocenę planów restrukturyzacyjnych. Grad nie ukrywał rozczarowania. - Odniosłem wrażenie, jakby urzędnicy czytali inny dokument niż my - mówił.

- Wspólnie przygotowaliśmy dobry plan - zachwalali w połowie września minister skarbu Aleksander Grad (PO) i prezes ISD Polska Konstanty Litwinow.

Eksperci spodziewali się jednak decyzji negatywnej. - Komisja Europejska nie zgodzi się na kolejną pomoc państwa dla stoczni. Żądamy zbyt dużo: ostatnio stocznia na Słowacji dostała zgodę na pomoc w wysokości tylko 0,5 mln euro, a my wnioskujemy o setki milionów .

Reklama

Słowa Kroes to jeszcze nie wyrok śmierci. Jej decyzję musi poprzeć Komisja Europejska. Grad uważa, że jeśli Komisja okaże dobrą wolę, to zgodzi się na plany. - Dziś tej dobrej woli nie widziałem po stronie pani komisarz - mówił.

Jednak wątpliwości co do tego, jaką decyzję podejmie Komisja Europejska, nie mieli eksperci zaangażowani przez polski rząd. - Oba projekty są uważane za niewystarczające - mówił Asger Petersen, prawnik z kancelarii Cleary Gottlieb Steen & Hamilton. Ale i on był zaskoczony tak negatywną oceną Komisji.

POL