Pomimo silnego rubla i taniejących kredytów Rosjanie ostrożnie podchodzą do wydawania pieniędzy. Wciąż obawiają się utraty pracy, a wzrost płac realnych jest skromny. Dlatego zakup nowych towarów musi poczekać.

„W porównaniu z innymi krajami BRIC - Brazylią, Indiami i Chinami - gdzie położono wielki nacisk na zaspokojenie potrzeb konsumpcyjnych obywateli, Rosja wciąż jawi się jako ubogi rynek” – piszą konsultanci znanej firmy Nielsen. Szacują, że wzrost popytu na tego rodzaju dobra wzrósł w marcu tylko o 2,3 proc. w ujęciu rocznym.

- Mamy w handlu detalicznym pewne ożywienie, ale nie ma ono trwałego charakteru. Co nie powinno dziwić, gdy weźmie się pod uwagę poziom bezrobocia i płac realnych. To, co teraz widzimy, to pewien wyjątek od reguły i wkrótce wzrost może zamienić się w zastój - ostrzega analityk banku Trust Władimir Bragin.

Z badań firmy Nielsen wynika, że aż trzy czwarte Rosjan demonstruje pesymizm, co do możliwości znalezienia lepszej pracy, chociaż stopa bezrobocia spadła do 8 proc. – w lutym sięgała jeszcze 8,6 proc.

Jednak najpoważniejszą przeszkodą w rozwoju popytu konsumpcyjnego jest ograniczony dostęp do kredytów. Chociaż Bank Rosji już 12 razy obniżał stopy procentowe w 2009 r., to banki komercyjne nadal podchodzą bardzo ostrożnie do pożyczek dla klientów indywidualnych i przedsiębiorstw.

Reklama

- Główną przyczyną niskiej aktywności kredytowej jest wysoki stopa ryzyka z racji słabego standingu finansowego potrzebujących i wzrost zadłużenia gospodarstw domowych - uważa prezes Banku Rosji Siergiej Ignatiew. Ponadto Rosjanie zagrożeni utratą pracy nie palą się do zaciągania nowych pożyczek, gdyż nie chcą wpaść w spiralę zadłużenia.

- Nawet więc przy niskim oprocentowaniu kredytów pobudzenie popytu konsumpcyjnego zajmie wiele czasu. Możliwe, że w II połowie roku zmieni się na lepsze. Na razie jednak dane nie wskazują na to – dodaje Bragin z banku Trust.