Obserwator Finansowy: Czy grecki kryzys spowodowany jest przez błędy popełnione już na etapie powstawania strefy euro?

Leokadia Oręziak: Od samego początku przygotowań do wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty zdawano sobie sprawę z tego, że najlepiej byłoby, aby polityka budżetowa była także ponadnarodowa, skoro ponadnarodowa ma być polityka monetarna. Takie scentralizowane kształtowanie finansów publicznych było zresztą przewidziane w pierwszej wersji projektu Unii Gospodarczo-Walutowej z 1969 roku. Ale większość państw unijnych nie chciała się zgodzić na to, aby decyzje o nakładaniu podatków i o kształtowaniu wydatków przenieść na szczebel wspólnotowy. Ostatecznie przyjęto rozwiązanie takie, jakie zyskało akceptację. W przeciwnym wypadku strefa euro by nie powstała.

Czy nie lepiej było wtedy, w latach 90., wstrzymać się z decyzją o przyjęciu wspólnej waluty?

Myślę, że nie. Finalizowano budowę unijnego rynku towarów i usług i powszechne było przekonanie, że bez wspólnej waluty wspólny rynek nie przyniesie wszystkich oczekiwanych korzyści.

Reklama

Ale obok aspektu ekonomicznego może jeszcze ważniejszy był aspekt polityczny. Myślę o swego rodzaju transakcji wiązanej między przyjęciem euro a zjednoczeniem Niemiec. Niemcy zgodziły się uczestniczyć w strefie euro, stawiając przy tym warunki dotyczące kryteriów konwergencji. W zamian za to uzyskały zgodę na zjednoczenie. Jak powiedział wówczas prezes jednego z europejskich banków centralnych „ustanowienie euro to polisa ubezpieczeniowa Europy od ryzyka związanego ze zjednoczeniem Niemiec”.

Aby uzyskać akceptację państw europejskich na zjednoczenie, Niemcy zgodziły się ograniczyć swoją suwerenność.

Tak właśnie było. Te najważniejsze cele unii walutowej nie zawsze są widoczne gołym okiem. Bardzo bym się martwiła, gdyby Niemcy chciały kiedykolwiek wyjść ze strefy euro. Bo unia walutowa oznacza wzajemną międzynarodową kontrolę nad emisją pieniądza. Kraje, które w strefie euro uczestniczą, poddały się takiej kontroli, podobnie jak po II wojnie światowej poddały się kontroli nad produkcją węgla i stali, czyli surowców wykorzystywanych w wyścigu zbrojeń.

Jednak dziś pojawiają się w Niemczech głosy, że może warto skorzystać z okazji i wycofać się ze strefy euro.

Od samego początku Niemcom żal było oddawać swoją ukochaną markę, która po II wojnie światowej stała się walutą cenioną na świecie. Dlatego pod naciskiem Niemiec sformułowane zostały kryteria konwergencji, które miały zagwarantować, że żaden kraj nie wstąpi do strefy euro bez spełnienia surowych warunków – przede wszystkim w dziedzinie finansów publicznych.

Pełna treść wywiadu: Problemy eurolandu są po myśli Ameryki