Profesor zebrał bardzo dobre opinie od krajowych ekonomistów, jest także dość dobrze znany na arenie międzynarodowej (ostatnio piastuje stanowisko dyrektora wykonawczego Międzynarodowego Funduszu Walutowego na Europę Środkową i Wschodnią). Można, zatem śmiało powiedzieć, że będzie to „właściwa osoba, we właściwym czasie, na właściwym miejscu” biorąc pod uwagę wyzwania przed jakimi staje Polska w najbliższych latach. Trzeba będzie podjąć decyzje o wejściu do strefy euro, która może być zupełnie inna, niż teraz (reformy), być może też Polska będzie musiała wypracować wspólne stanowisko w kwestii reform w samej Unii Europejskiej – w takim układzie potrzeba nam człowieka z dużym doświadczeniem i znajomością globalnych realiów. Dla rynku złotego ważne będzie też, to, iż Marek Belka może być w większym stopniu skłonny do współpracy z resortem finansów w kwestii interwencji na rynku złotego – warto tutaj przypomnieć jego opinie z marca, kiedy to w imieniu MFW zalecał Polsce i innym krajom Środkowej Europy wypracowanie mechanizmów obronnych przed nadmiernym umocnieniem lokalnych walut. Tyle rozważan na temat tej kandydatury, która zdominowała dzisiejsze informacje z kraju.

Złoty na tym zyskał, ale niewiele – więcej zawdzięczamy nieco lepszym nastrojom z rynków światowych. Bo inwestorzy mają pewne obawy natury polityczno-legislacyjnej. W opinii PSL i PiS nominacja nowego szefa NBP przez p.o. prezydenta może być pewnym nadużyciem i przedstawiciele tych partii bardziej opowiadają się za taka dyskusją dopiero po zaprzysiężeniu nowego prezydenta. Głosowanie nad kandydaturą Marka Belki w Sejmie jest planowane na 9 czerwca, ale źle by się stało, gdyby sprawa ta stała się przedmiotem sporu wśród konstytucjonalistów. Samo głosowanie może być natomiast udane – za opowie się klub PO i raczej też SLD, co da bezwzględną większość.

Na rynkach światowych po rannym odbiciu, w kolejnych godzinach euro ponownie nieco potaniało, do czego przyczyniły się echa wczorajszych informacji z Chin, jakoby rozważane było zmniejszenie zakupów euro obligacji w ramach dywersyfikacji rezerw walutowych. Wprawdzie przedstawiciele Państwa Środka, a także pozostałych państw (np. Kuwejtu), które zwyczajowo zdywersyfikują swoje aktywa w euro, zaprzeczyli tym rewelacjom to jednak niepokój pozostał. I słusznie, bo ostatnio takie notowania EUR/USD mieliśmy na początku 2006 r., a perspektywy dla euro nadal pozostają niepewne. Wprawdzie dzisiaj hiszpański parlament przyjął pakiet rządowych ustaw zmierzających do wypracowania 15 mld EUR oszczędności w tamtejszym budżecie, to jednak inwestorzy wyraźnie oczekują bardziej skoordynowanych i radykalnych działań z reformami systemowymi włącznie. Spotkanie Sekretarza Skarbu USA z niemieckim ministrem skarbu przyniosło jedynie to, iż obaj panowie zgadzają się, co do potrzeby narzucenia większych regulacji rynkom finansowym. Po południu za euro płacono 1,2290 USD. Dane z USA o PKB w I kwartale i cotygodniowym bezrobociu przeszły bez większego echa. Większą uwagę zwraca poprawa nastrojów na globalnych giełdach, co sprzyja zwłaszcza takim walutom jak australijski, czy kanadyjski dolar, które zwyżkują w ślad za surowcami.

EUR/USD: Poziom 1,2330 został dzisiaj nieco naruszony, ale nie na długo – w kolejnych godzinach notowania spadły o ponad 100 pipsów w okolice 1,2204. Po południu popyt na euro ponownie jednak dał o sobie znać, co może świadczyć o tym, że strefa 1,2140-80 może stać się bardziej znaczącym wsparciem i rośnie prawdopodobieństwo scenariusza zakładającego trend boczny 1,2150-1,2650 w ciągu kolejnych kilkunastu dni. Na razie jednak rynek musi się uporać z oporem na 1,2330 i dalej w rejonie 1,2370.

Reklama
Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A.