To nieznacznie mniej, niż spodziewali się ekonomiści i nieznacznie mniej niż w kwietniu. Ale powodów do zmartwienia nie ma. Wskaźnik wciąż utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie.

W marcu osiągnął on 52,5 punktu, najwięcej od ponad 2 lat. W kwietniu utrzymał ten poziom, a w maju był nieznacznie niżej. Ekonomiści liczyli na jego wzrost do 53 proc. Ważne jest jednak to, że spadek wartości był symboliczny i wskaźnik przebywa wyraźnie powyżej 50 punktów, czyli granicy powyżej której mamy do czynienia z ożywieniem.

Produkcja przemysłu rośnie już dziesiąty miesiąc z rzędu, a dynamika tej tendencji nie słabnie. W maju natomiast nieco słabsze było tempo wzrostu nowych zamówień.

Tu jednak nie widać zagrożeń. O ile bowiem przyhamowały zamówienia krajowych klientów, to zdecydowanie zwiększył się popyt z zagranicy. Tempo jego wzrostu było największe od trzech lat. Przedsiębiorcy wskazują, że bardzo pomaga im obserwowane od kilku tygodni osłabienie złotego. Ich wyroby i usługi stają się wskutek tego bardziej konkurencyjne.

Reklama

Dobre wyniki produkcyjne nie przekładają się jednak na poprawę sytuacji na rynku pracy. Zatrudnienie w firmach przemysłowych wciąż się zmniejsza, choć tempo spadku jest coraz niższe. Na poprawę w tym zakresie trzeba więc będzie jeszcze trochę poczekać.

Nadal rosną koszty produkcji, głównie wskutek zwiększania się cen surowców i energii. Jednocześnie przedsiębiorstwa sygnalizują wzrost ceny wyrobów gotowych. To może być pierwszy sygnał, że może pojawić się presja inflacyjna, choć to jeszcze raczej kwestia dalszej przyszłości. Na razie tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych wyraźnie się zmniejsza. Według opublikowanej dziś prognozy Ministerstwa Finansów, w maju ceny wzrosły o 2,1 proc., a więc inflacja była wyraźnie niższa niż kwietniowa, która wyniosła 2,4 proc.