Na pierwszy ogień poszła już sztuka prestidigitacji prostej czyli wyciągania królika z kapelusza. Ha, mamy przecież rezerwy a więc nie musimy nikogo rabować. Ponieważ nie ma rządu na świecie który by przyznał że go klęska zaskoczyła ze spuszczonymi spodniami także i rząd premiera Tuska jest zawsze przygotowany i ma zawsze rezerwy. Kiedy trzeba “uruchamia” je jedynie, “przesuwając” coś z lewa na prawo, lub odwrotnie i rozwiązuje tym sytuację. Tego że rezerwy pochodzą z uprzedniej kradzieży podatnik już nie zauważa, szczęśliwy że tym razem “upiecze” się mu przymusowa solidarność z oszczędzającymi na ubezpieczeniu.

Nie będzie też załamywał rąk kiedy się dowie że rząd nadwerężone rezerwy zechce uzupełnić na rynkach kapitałowych. W tym celu dalej zadłuży dzieci twoje do trzeciego pokolenia ale obie strony nadal będą szczęśliwe. Obu w końcu nie będzie gdy przyjdzie czas spłacania. Odkąd rynki kapitałowe wykryły że mogą czyścić rządowe sejfy nie przerywając snu ich demokratycznym cerberom socjał pokochał ich inkarnację w formie maszynek ATM w gabinetach rządowych. Problem jest tylko wtedy gdy się przeholuje i maszynka się zepsuje, jak ostatnio w Atenach. Wtedy strach blady pada na rząd. Widząc jak plebs ateński pali rząd tamtejszy rząd tutejszy niespecjalnie się jednak pali w kierunku nadwerężania swojej ATM.

Kiedy więc opadnie już kurz wyborów w których PO z sukcesem zawładnie całym państwem zmieniając je w pełną republikę bananową ktoś odkryje że królik w kapeluszu i ATM roboty jednak nie wykonają. Potrzebne będzie rozwiązanie śmiałe i perspektywiczne, potrzebny będziesz ty – obywatel – obłożony nowymi podatkami. A mówiąc ściślej, potrzeba będzie przyładować obywatelowi kłonicą w potylicę tak aby przestał wreszcie zrzędzić że go państwo okrada podatkami lecz aby płacił spontanicznie przez nos, i to z uśmiechem. Tym razem będzie naprawdę inaczej. Państwo przestanie kraść? Nie, obywatel przestanie zrzędzić.

Na brak pomysłów jak to osiągnąć rząd Tuska na szczęście narzekać nie będzie. Koryfeusze ekonomii polskiej już cisną się zewsząd ze swoimi kłonicami. Były wiceminister finansów W.Modzelewski na przykład proponuje podniesienie stawki VATu o 2 procent. To już nie kłonica prosta, to kłonica drugiej generacji ze stryczkiem! Dałoby to rocznie budżetowi do 10 mld zł – wyliczył W.Modzelewski. Czemu zatem nie od razu o 20%? Dałoby to przecież jeszcze więcej. Myślę, że taką podwyżkę rząd umiałby wytłumaczyć obywatelom w dramatycznej sytuacji powodziowej - ciągnie W.Modzelewski.

Reklama

Skoro jednak sytuacja jest już aż tak dramatyczna to może lepiej niech podpowie rządowi jak wytłumaczyć obywatelom wyrzucanie ich pieniędzy na korpus ekspedycyjny w Afganistanie. Zamiast walczyć z góralami po Hindukuszu na twój koszt afgańskie hufce przydałby się przecież bardziej do walki z powodzią tutaj. Albo niech podszepnie premierowi Tuskowi jak wytłumaczyć ludziom w tak dramatycznej sytuacji wyrzucanie ich pieniędzy wiadrami na Euro2012, kilkunastodniową ekstrawaganzę po której wieloletni kac finansowy jest gwarantowany. O ile Grecji coś ukręciło finansowy stryczek to obok Goldmana była tym kosztowna organizacja olimpiady. A jeżeli coś pomogło Portugalii znaleźć się w szeregu europejskich bankrutów była to organizacja Euro2004.

Niepospolitą czujność klasową zdradza natomiast ze swoją kłonicą socjalną opodatkowania bogatych inny finansowy guru, były minister finansów G.Kołodko. „Rząd powinien sięgnąć po specjalne jednorazowe instrumenty fiskalne w postaci swoistego podatku solidarnościowego nałożonego na lepiej uposażone warstwy społeczeństwa” - zaproponował G.Kołodko ostatnio. Predylekcja socjalistów do “jednorazowych” podatków i jednorazowego wyciskania zboża od bogatych kułaków jest zdumiewająca. Najwyraźniej liczą na to że młode pokolenie nie pamięta już nawet gierkowskiego “manewru gospodarczego” i jednorazowego domiaru narzuconego w końcu lat 70tych. Pewnie i nie pamięta... Niech w takim razie zapamięta przynajmniej to jedno – że ilekroć reżim wprowadza “jednorazowe” podatki i jednorazowe “manewry gospodarcze” jest to znakiem że doszedł do ściany i dłużej może nie pociągnąć.

Problem z pomysłem prof. Kołodki jest taki że po dwóch dekadach rządów jego i spółki ze świecą szukać w Polsce tych “lepiej uposażonych” warstw. Obok politycznej elity i powiązanych z nią krezusów okresu prywatyzacji wszystkie warstwy społeczne w Polsce uposażone są zdecydowanie “gorzej”, nie lepiej. Każdy więc nowy podatek na “lepiej uposażonych” oznacza faktycznie opodatkowanie i dalsze zubożenie wszystkich, a nie żadnych bogatych. Bogaci i tak siedzą już na Malcie czy na Cyprze, przewidująco poza zasięgiem pomysłów G. Kołodki i kłonic rządowych.