Młody farmer Paul Joseph Meriser jest przekonany, że zrewolucjonizuje pracę zmniejszając ilość odpadów i koszty transportu. To zmieni całkowicie nasze życie - mówi.

Popierany przez Stany Zjednoczone projekt jest małym krokiem ku przywróceniu haitańskiego rolnictwa, ważnego filaru zniszczonej przez trzęsienie ziemi gospodarki.

Klęska żywiołowa kosztowała ok. 120 proc. PKB Haiti, a wspólnota międzynarodowa zaoferowała prawie 8 mld euro na odbudowę kraju.

Tymczasowa Komisja Odbudowy Haiti, której współprzewodniczą premier Jean-Max Bellerive i były prezydent USA Bill Clinton, zdecyduje na co zostaną spożytkowane środki. Rolnictwo jest jednym z największych filarów wzrostu - powiedział Bellerive w rozmowie z „Financial Times”.

Reklama

Priorytetem jest jednak tworzenie miejsc pracy. Z 9 mln Haitańczyków tylko 120 tys. jest legalnie zatrudnionych.

Reginald Boulos, prezes Haitańskiej Izby Handlowej, ma nadzieje, że uda się stworzyć milion miejsc pracy w ciągu następnych 10 miesięcy, z czego połowa ma powstać w rolnictwie. Stworzyłoby to 10-proc. wzrost przez kolejną dekadę i dałoby nam miano kraju rozwijającego, bo teraz nie mamy nawet takiego statusu – mówi Boulos.

Obecnie znalezienie płatnej pracy jest niezwykle trudne. Szczęśliwcy, którzy mają szansę wziąć udział w programie „gotówka za pracę” prowadzonego przez organizacje humanitarne, oczyszczają stolicę Port-au-Prince ze stosów gruzów albo kopią kanały przeciwpowodziowe. Miasteczka namiotowe ludzi, których trzęsienie ziemi pozbawiło dachu nad głową, ciągle okupują stolicę.

Tutaj przedsiębiorczy Haitańczycy zamienili namioty w kina albo salony piękności. Inni zarabiają ładowaniem telefonów komórkowych używając przenośnych agregatów.

Nie ma to jednak nic wspólnego ze zrównoważonym rozwojem. Dlatego nacisk na takie sektory jak rolnictwo mógłby pomóc Haiti uniezależnić się od kosztownego importu, który zaspokaja teraz 80 proc. spożycia.

Produkty niszowe, jak mango, mogłyby być również eksportowane. Jeśli rolnicy dostaną odpowiednie narzędzie i zostaną nauczeni właściwych metod uprawy oraz zagwarantuje się im się rynki zbytu, eksport może wzrosnąć pięciokrotne - mówią eksperci.

W tym momencie na każde wyeksportowane mango, przypada jedno zmarnowane- mówi Bernard Craan, jeden z największych eksporterów mango na Haiti.

Być może nieuniknione są rosnące nacjonalistyczne obawy o to, że Haiti jest na sprzedaż zagranicznym firmom. Ale Goerge Sassine, inny miejscowy przedsiębiorca mówi: - Sprzedajmy je! Tak! Nie mogą włożyć do kieszeni i zabrać ze sobą – dlatego jesteśmy tacy biedni, gdyż nie chcieliśmy tego zrobić wcześniej.

Liczba firm zainteresowanych Haiti jest niewiarygodna – jest to trochę chaotyczne, ale inwestorzy przychodzą i kładą pieniądze na stół – mówi Gregory Mevs, który prowadzi inwestycje jednej z najbogatszych rodzin na Haiti m.in. w infrastrukturę, nieruchomości, energetykę, telekomy i usługi portowe.

Mimo wszystko, Bellerive przyznaje, że zwolnienia podatkowe nie są panaceum. - Chcemy wykorzystać ten motor napędowy dla prawdziwego wzrostu, ale to nie jest długoterminowe rozwiązanie – tłumaczy.

To coś, czego wszyscy chcemy i ma szansę na znaczne zwiększenie zatrudnienia – mówi Alexande Abrantes, specjalny wysłannik Banku Światowego na Haiti, który zarządza funduszem dystrybuującym środki przekazywane przez darczyńców.

Najwięksi przedsiębiorcy przekonują, że jednym z najszybszych sposobów na stworzenie miejsc pracy jest sektor odzieżowy, którego eksport szacowany jest na ok. 400 mln dolarów rocznie, co daje mniej więcej 70 proc. całego eksportu Haiti. Wszystko dzięki poparciu Kongresu dla ustawy, która daje Haiti preferencyjny dostęp do amerykańskiego rynku.

Budownictwo jest kolejnym branżą o ogromnym potencjale zatrudnienia, bo w kraju do odbudowanie jest nie tylko 250 tys. domów zniszczonych przez trzęsienie ziemi, ale potrzeba nowej infrastruktury.