Grecję czeka ponowne bankructwo w 2013 roku, gdy skończy się wart 110 mld euro program pomocowy Unii Europejskiej i MFW. Jeszcze przed tą datą Ateny wystąpią o kolejny bailout, ale jedyną skuteczną metodą odzyskania konkurencyjności będzie rezygnacja z euro i powrót do drachmy.
Tak wygląda scenariusz dla Grecji nakreślony przez 20 ekonomistów z renomowanego The European Economic Advisory Group (EEA).
To kolejny głos w dyskusji o powrocie do walut narodowych przez państwa z tzw. grupy PIIGS (Portugalia, Włochy, Irlandia, Grecja, Hiszpania). W ostatnich miesiącach kilku czołowych ekonomistów uznało, że przynajmniej niektóre kraje unii walutowej będą musiały porzucić euro. Twierdzą tak m.in. były prezes Rezerwy Federalnej Paul Volcker, publicysta „Financial Timesa” Wolfgang Muenchau i znany brytyjski ekonomista Charles Rowley.

>>> Czytaj też: Irlandia i Grecja: dwie drogi wiodące do bankructwa

Gdy za dwa lata Grecja nie będzie już miała kroplówki z Brukseli, inwestorzy prywatni zaczną się domagać tak wysokiej premii za ryzyko kupna greckich obligacji, że kraj straci płynność. Dług publiczny przekroczy 150 proc. PKB. – Mamy do czynienia z państwem, które już zbankrutowało, a jego gospodarka jest całkowicie niekonkurencyjna – mówi „DGP” Jan-Egberd Sturm, profesor ekonomii Uniwersytetu z Zurychu i jeden z autorów raportu EED.
Reklama
Program radykalnych reform Papandreu miał sprawić, aby gospodarka zaczęła się szybko rozwijać, Dzięki wyższym dochodom z podatków państwo miało zacząć spłacać ogromne (ponad 300 mld euro) zobowiązania. Tak jednak się nie dzieje. W tym roku PKB kraju po raz kolejny spadnie o 3 proc. Co gorsza, na bardzo wysokim (12 proc. PKB) poziomie pozostaje deficyt rachunku bieżącego Grecji (to najlepszy miernik konkurencyjności kraju). Oznacza to, że towary i usługi świadczone przez Greków wciąż pozostają za drogie i mają za słabą jakość, aby znaleźć nabywców za granicą.
– Ratunkiem dla Grecji mogłoby być wykorzystanie pozostałych dwóch lat na dalsze ograniczenie pensji i osłon socjalnych, ale tego ze względów politycznych rząd Papandreu nie jest już w stanie zrobić. Cierpliwość związków zawodowych się wyczerpała – dodaje Sturm.
Zdaniem EEA w tym roku bezrobocie w Grecji osiągnie 15 proc. Autorzy raportu uważają, że przywrócenie konkurencyjności greckiej gospodarki wymagałoby dodatkowych cięć w wydatkach państwa, które odpowiadają aż 16,5 proc. PKB. To porównywalna kuracja z tą, jaką przeszła w 2009 roku Łotwa (19 proc. PKB).
Teoretycznie w 2013 roku, po ogłoszeniu bankructwa, rząd grecki mógłby przeprowadzić tej skali cięcia pensji i uposażeń przy utrzymaniu kraju wewnątrz strefy euro. Jednak w kraju trzykrotnie większym niż Łotwa, w dodatku nieprzyzwyczajonym do bolesnych reform, byłaby to niezwykle trudna operacja – uważają autorzy raportu. Ich zdaniem alternatywą może być porzucenie przez Grecję euro i powrót do drachmy.

>>> Czytaj też: Papandreu: Grecja nie sprzeda wysp, żeby spłacić swoje długi

To byłby precedens: nikt nie wie, jak dokładnie przeprowadzić taką operację. Na samą wieść, że rząd szykuje się do wyjścia z unii walutowej, Grecy rzuciliby się do banków, aby wycofać oszczędności, słusznie przewidując, że drachma gwałtownie straci na wartości wobec euro. Wówczas bez specjalnej pomocy Europejskiego Banku Centralnego grecki system bankowy natychmiast by się załamał – zwraca uwagę prof. Sturm.
Jest też problem dyplomatyczny: Grecja mogłaby wycofać się ze strefy euro tylko w porozumieniu z innymi krajami Unii, a przede wszystkim Niemcami. Berlin będzie jednak ostro sprzeciwiał się takiemu rozwiązaniu w obawie, że da to początek rozpadu całej unii walutowej oraz że niemieccy eksporterzy stracą rynki zbytu na południu Europy.
ikona lupy />
Pracownicy przedsiębiorstw państwowych w Grecji od lat żyli ponad stan / DGP