Państwa strefy euro przyjęły w piątek tzw. pakt o konkurencyjności, przewidujący m.in. koordynację polityk fiskalnych w unii celnej. Opracowany przez Berlin i Paryż dokument zostanie ostatecznie zatwierdzony na kolejnym szczycie zaplanowanym na 24 – 25 marca.
Dla państw, które odebrały lub szykują się do odebrania unijnego bailoutu – Grecji, Irlandii czy Portugalii i Hiszpanii – oznacza on uszczuplenie suwerenności narodowych polityk gospodarczych. W zamian za to rządy zasilające fundusz stabilizacyjny zobowiązały się go powiększyć. Europejski mechanizm stabilizacyjny ESM, który od 2013 roku zastąpi tymczasowy fundusz, będzie wynosił 500 mld euro. W ramach nowego i starego funduszu będzie można skupować obligacje zadłużonych państw.
Kraje strefy euro potwierdziły zapisane w pakcie na rzecz stabilności i rozwoju zobowiązanie do utrzymania deficytu budżetowego poniżej trzech, a długu publicznego poniżej 60 proc. PKB. Projekt zawiera także propozycje obniżenia obciążeń podatkowych dla pracodawców, ustalenia wspólnego zakresu podatku dochodowego od przedsiębiorstw i powiązanie wieku emerytalnego ze spodziewaną długością życia.
Reklama
Zalegalizowano również nowy system decyzyjny wewnątrz UE. Od teraz raz do roku strefa euro będzie obradowała na osobnym szczycie, w gronie 17, a nie 27 państw (szczyty będą się odbywały przed marcową Radą Europejską, poświęconą sprawom gospodarczym).
W piątek w Brukseli Grecji udało się również renegocjować warunki spłaty zadłużenia. I obniżyć oprocentowanie udzielonej jej pożyczki z 5,2 do 4,2 proc. Okres spłaty został przedłużony do 7,5 roku. Ateny zobowiązały się za to do programu prywatyzacji opiewającego na 50 mld euro. Irlandii nie udało się renegocjować warunków spłaty bailoutu. Dublin upiera się przy zachowaniu obecnej stawki CIT.
Pakt jest otwarty dla krajów spoza strefy euro, pod warunkiem że zobowiążą się one do wdrożenia jego postanowień. Premier Donald Tusk, który wziął udział w piątek w szczycie UE na temat Libii, potwierdził, że Polska przystąpi do paktu. Problem jednak w tym, że nie wiadomo, jakie konsekwencje rodzi taka decyzja. Jak pisaliśmy wcześniej, niezależnie od tego, czy państwo spoza unii walutowej przyjmie założenia paktu, nie ma ono prawa uczestniczenia w szczytach strefy euro i nie ma żadnego wpływu na decyzje, które tam zapadają.
Oddzielenie się unii walutowej 17 państw od reszty UE było wielokrotnie krytykowane przez stolice, które nie przyjęły euro. W ostrym tonie na ten temat wypowiadali się premierzy Polski i Węgier. Z kolei Dania z tego powodu zadeklarowała, że rozważy zmianę stanowiska w sprawie wspólnej waluty. – Zarówno z powodu paktu o konkurencyjności, jak i przewodnictwa w Unii powinniśmy zmodernizować nasze relacje w UE – powiedział premier Danii Lars Lokke Rasmussen. Szef szwedzkiego rządu Fredrik Reinfeldt uznał podejmowanie decyzji o przyszłości Unii w gronie krajów strefy euro za niedopuszczalne.
Po piątkowym szczycie strefy euro, w którym Donald Tusk nie wziął udziału, polski premier deklarował jednak, że nie obawia się powstania Europy dwóch prędkości.
Dziennik „Financial Times” pierwszy w historii szczyt strefy euro na poziomie głów państw i szefów rządów nazywa „straconą okazją”. Jak komentuje gazeta, szczyt nie miał niczego lub miał bardzo mało nowego do powiedzenia. „Europejscy przywódcy nie mogą dłużej udawać, że wszystko będzie dobrze, jeśli tylko wzmocni się politykę zaciskania pasa i przyjmie nowe zasady polityki fiskalnej, którym brak mechanizmów egzekwowania” – pisze „FT”. Jako przykład deklaratywnego traktowania zasad ustalanych przez europejskich przywódców przywoływany jest pakt o stabilności i wzroście czy strategii lizbońskiej, których zapisy były łamane przez niemal dekadę.
ikona lupy />
Kanclerz Merkel i prezydent Sarkozy przeforsowali swój plan Fot. REUTERS/FORUM / DGP