Można go rozwiązać albo poprzez pomoc zadłużonym krajom, albo przez ogłoszenie ich niewypłacalności. Lub przez połączenie tych dwóch. Jeżeli grasz na zwłokę, zostaje tylko opcja upadłości.
Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej (EFSF) wygasa w 2013 r. Zastąpi go Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM). Jego roszczenia będą uprzywilejowane w stosunku do roszczeń inwestorów prywatnych. Chodzi o to, by umożliwić ogłoszenie niewypłacalności, powodując ograniczone ryzyko dla budżetów państw wierzycieli. Przewidujący inwestorzy rozważą jednak ryzyko niewypłacalności także dla istniejących obligacji. Wiedzą, że kiedy kraj ogłosi upadłość, stare i nowe obligacje będą traktowane podobnie. Sceptycznie spojrzą też oni na obligacje krajów sąsiednich.
Europejscy decydenci będą prawdopodobnie równie niechętni przyzwoleniu na upadłość w 2013 r. jak teraz. Politycy mają jedną propozycję: przeczekajmy. Udzielą kolejnego, zbyt wysoko oprocentowanego kredytu i zażądają kolejnego planu oszczędnościowego. Gra będzie trwała do czasu, aż gospodarka zadłużonego kraju zawali się pod ciężarem zobowiązań, powodując chaotyczne bankructwo.
Reklama
Można albo zaakceptować logikę upadłości i przygotowywać się do niej teraz, za pomocą programu ratowania banków, rekapitalizacji Europejskiego Banku Centralnego i wsparcia kredytowego dla upadłego kraju. Lub też przyjąć zasadę bailoutu nie poprzez międzynarodowe transfery, ale przez jednolite europejskie obligacje. Opowiadałbym się za tą drugą opcją. Duży i elastyczny mechanizm z zasadą równouprawnienia, możliwość gwarancji długu lub zakupu obligacji na rynkach wtórnych byłyby krokiem w tym kierunku.