Już w piątek władze w Trypolisie postanowiły wstrzymać wszelkie operacje wojskowe, by chronić cywilów, zgodnie z rezolucją nr 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ o zakazie lotów nad Libią. Mimo zawieszenia broni siły Muammara Kadafiego kontynuowały w następnych dniach ataki na powstańców w broniących się libijskich miastach, m.in. w Bengazi.

Muammar Kadafi nie jest na liście celów operacji "Świt Odysei" - powiedział w niedzielę przedstawiciel Pentagonu, wiceadmirał William Gortney. Dodał, że wojska Kadafiego są coraz bardziej izolowane i zdezorientowane.

Gortney oświadczył, że w ciągu soboty siły amerykańskie i brytyjskie wystrzeliły łącznie 124 pociski rakietowe Tomahawk.

Według wiceadmirała operacja sojusznicza prowadzona przez USA, W. Brytanię i Francję jest "bardzo skuteczna" i "znacząco" zredukowała zdolność operacyjną lotnictwa Kadafiego.

Reklama

Jako "dosyć udane" Gortney określił ataki przeciwko siłom lądowym libijskiego dyktatora w rejonie powstańczego bastionu Bengazi. Zastrzegł jednak, że to główne miasto wschodniej Libii jest wciąż narażone na ewentualne ataki sił reżimu Kadafiego.

Amerykański wiceadmirał położył nacisk na fakt, że prowadzona obecnie kampania militarna jest rezultatem "międzynarodowego wysiłku", którego cel stanowi wyegzekwowanie rezolucji uchwalonej przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, przewidującej ustanowienie strefy zakazu lotów nad Libią.

Gortney podkreślił, że do operacji przyłączyły się również Hiszpania, Dania, a także Katar. USA oczekują - dodał - że przyłączą się do niej, oprócz Kataru, także inne kraje arabskie.

>>> Czytaj też: "Świt Odysei" nad krajem Kadafiego: kolejne naloty na Libię

>>> Czytaj też: Kadafi: Naloty na Libię to terroryzm. Nie oddamy naszej ropy