Spółki dywidendowe są atrakcyjną lokatą dla inwestorów o wysokim stopniu awersji do ryzyka oraz długim horyzoncie inwestycyjnym.

>>> Czytaj również: Dywidenda – najważniejsze prawo majątkowe akcjonariusza. Jak załapać się na jej wypłatę?

Do dziś nie znaleziono jednoznacznej odpowiedzi w trwającej od dziesiątek lat dyskusji na temat zasadności rozdysponowania zysków pomiędzy akcjonariuszy. Jednak to nie przeszkadza największym spółkom giełdowym dzielić się zyskami z akcjonariuszami. A ten rok będzie rokiem dywidend, bo do wypłat szykują się lokomotywy polskiej giełdy: KGHM, PKO BP, PZU czy PGE. Analitycy zauważają, że współwłaścicielem tych spółek wciąż jest Skarb Państwa. Ten dąży do jak największych wypłat ze względu na potrzeby budżetu. Dlatego w orbicie zainteresowań osób kupujących akcje pod przyszłe wypłaty z zysku powinien być przede wszystkim KGHM. Miedziowy kolos nie skrywa, że sypnie groszem nie tylko w tym roku, ale też w następnych latach.

>>> Polecamy: Kto ma prawo do dywidendy?

Reklama
– Za zeszły rok zaproponowaliśmy przedział 30 – 50 proc. na dywidendę, na razie się tego trzymam, chociaż skłaniam się do 50 proc. – mówi Herbert Wirth, prezes KGHM. Tym samym KGHM powraca do wypłacania dywidendy w wysokości około 10 zł za akcję, po tym jak z zysku za 2009 r. wypłacił tylko 3 zł.

Za KGHM i PZU także inni

Zainteresowanie akcjonariuszy powinna wzbudzać nie tylko wysokość dywidendy za zeszły rok, ale również ta, którą spółka wypłaci w przyszłym. A to dlatego że miedziowy koncern, który w zeszłym roku odnotował zysk netto na poziomie 4,5 mld zł, na 2011 r. zapowiada zarobek rzędu 8,35 mld zł. Według analityków to bardzo realne prognozy. KGHM wszak zamierza w tym roku sfinalizować sprzedaż pakietu akcji Polkomtelu oraz Dialogu.

>>> Czytaj też: Dywidenda KGHM za 2010 rok będzie liczona w miliardach złotych

Dobrze zarobią też w tym roku na dywidendzie akcjonariusze PZU. Analitycy oceniają, że rentowność spółki i duża nadwyżka kapitału usprawiedliwiają przeznaczenie przez spółkę na dywidendę powyżej 45 proc. zysku za 2010 r., choć dotychczasowa polityka dywidendowa polskiego ubezpieczyciela zakładała, że spółka może przeznaczać na dywidendę 25 – 45 proc. zysku.
– Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by PZU wypłaciło nawet cały zysk na dywidendę – uważa Hanna Kędziora z Trigon Dom Maklerski.
Obecnie PZU ma dość dużą nadwyżkę kapitału, mniej więcej 5 mld zł powyżej wymagań bezpieczeństwa. Nowa polityka dywidendowa przedstawiona ma być na czerwcowym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. Już na początku kwietnia Andrzej Klesyk, prezes PZU, nie skrywał, że firma nie tylko w tym roku, ale też w następnych latach może teoretycznie wypłacać na dywidendę nawet do 100 proc. zysku. Wypłata 100 proc. zysku grupy za 2010 r. implikowałaby 28,24 zł dywidendy na akcję i stopę dywidendy na poziomie 7,9 proc. W 2010 r. zysk netto Grupy PZU wyniósł bowiem 2,44 mld zł.
Analitycy przypuszczają, że podobne scenariusze będą realizowane także w innych spółkach, takich jak PKN Orlen czy PKO BP. Wierzą, że dywidenda będzie wyższa, niż rekomendują zarządy tych spółek. Przykładem ma być zwyczajne walne zgromadzenie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. 20 kwietnia 2011 r. podjęło ono decyzję o podziale zysku netto za 2010 r. i postanowiło przeznaczyć na wypłatę dywidendy dla akcjonariuszy PGNiG kwotę 708 mln zł. Na jedną akcję przypadnie 12 groszy. W porównaniu z KGHM czy PZU to niewielka kwota, ale to suma dwa razy większa, niż rekomendował zarząd.
Nie ma wątpliwości, że o takiej skali wypłaty przesądził największy akcjonariusz spółki, czyli Skarb Państwa.
W przypadku PKO BP zarząd już zapowiedział, że w tym roku chce utrzymać politykę wypłaty dywidendy. Zgodnie z pierwotnymi założeniami akcjonariusze mają otrzymać około 40 proc. jednostkowego zysku netto banku za zeszły rok. Przeznaczony na wypłatę akcjonariuszom zysk powinien dać około 1,9 zł na akcję, ale ostatecznie sprawa rozstrzygnie się na czerwcowym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. Podobnie będzie z inną firmą kontrolowaną przez Skarb Państwa, czyli PGE. Na razie wiadomo, że zarząd spółki rekomenduje na wypłatę 0,65 zł dywidendy na akcję.
Spółek dywidendowych na warszawskim parkiecie jest znacznie więcej. Od początku stycznia 2011 r. Giełda Papierów Wartościowych publikuje nawet nowy instrument – indeks spółek dywidendowych WIGdiv. Obejmuje on 30 spółek z indeksów WIG20, mWIG40 i sWIG80. – Są one najbardziej płynne i obejmują ponad 90 proc. obrotów giełdowych oraz 70 proc. kapitalizacji giełdy – tak dobór spółek do indeksu tłumaczył Tomasz Wiśniewski, wicedyrektor działu produktów informacyjnych GPW. W skład indeksu weszły spółki o najwyższych stopach dywidendy, które regularnie dzieliły się zyskiem (co najmniej trzy razy w ciągu ostatnich pięciu lat). W jego skład – obok KGHM, PKO BP czy PGNiG – wchodzą równie duże firmy, jak TP SA, ale też mniejsze, jak Kofola czy Zelmer.

Trzeba być ostrożnym

Kamil Kasperski, analityk rynków finansowych X-Trade Brokers DM SA, zwraca uwagę, że z perspektywy inwestorów decyzja o lokacie kapitału w spółki dywidendowe nie jest jednoznaczna. Po pierwsze, na rynku istnieje tak zwany efekt klienteli. Część inwestorów, zwłaszcza instytucjonalnych, kładzie nacisk na posiadanie w portfelu spółek defensywnych, a za takie są postrzegane spółki o wysokiej stopie dywidendy. Udział spółek dywidendowych ogranicza więc ryzyko całego portfela. Dlatego spółki dywidendowe nie są korzystną lokatą dla inwestorów o niskim stopniu awersji do ryzyka i krótkim horyzoncie inwestycyjnym. Strategia takich inwestorów polega przecież na poszukiwaniu krótkoterminowej nierównowagi na rynku i realizacji zysków kapitałowych. Wreszcie znaczenie dla inwestorów może mieć nie tyle to, czy spółka wypłaca dywidendę, ile raczej stabilność polityki dywidendy w czasie.
– Spółka powinna podnosić dywidendę, jedynie gdy oczekuje długoterminowej poprawy. Taki ruch jest pozytywnym sygnałem dla inwestorów, świadczącym o poprawie perspektyw spółki – uważa Kasperski.
Z punktu widzenia samej spółki zasadność wypłaty dywidendy i jej wysokość zależy od możliwości inwestycyjnych, rentowności biznesu mierzonego ROE (Return on Equity – stopa zwrotu z kapitału własnego, będąca ilorazem zysku netto do wartości kapitału własnego w wielkościach rynkowych) oraz dostępnych źródeł finansowania. Inwestując w bardziej egzotyczne spółki, warto pamiętać, że nie powinny wypłacać dywidendy młode firmy będące we wczesnym stadium rozwoju i mające wysokie ROE. Ta teoria znajduje swoje odzwierciedlenie w tym, że na NewConnect praktycznie nie ma spółek dywidendowych. Wysoka stopa dywidendy jest bowiem domeną spółek dojrzałych, takich właśnie jak KGHM, PKO BP czy TP SA.

Andrzej Knigawka - ING Securities:

To będzie dobry rok dla inwestorów, którzy liczą na wypłaty dywidend od największych spółek giełdowych. Dwa lata po kryzysie zyski firm będą wyższe, a co za tym idzie większe też będą wypłaty dla inwestorów.
Zwróciłbym szczególną uwagę na spółki, w których akcjonariacie dużą rolę odgrywa Skarb Państwa. Niedawny przypadek PGNiG pokazał, że dzięki większym dywidendom Skarb Państwa rekompensuje niższe wpływy z opóźnionych prywatyzacji.
Ocena zasadności wypłaty dywidendy wymaga przeanalizowania rentowności spółki. Prostym miernikiem jest w tym wypadku stopa zwrotu z kapitału własnego (ROE – Return on Equity), będąca ilorazem zysku netto do wartości kapitału własnego w wielkościach rynkowych. ROE jest miarą zyskowności prowadzonego przez spółkę biznesu. W praktyce finansowej stopa zwrotu jest szacowana przy wykorzystaniu modelu CAPM (Capital Asset Pricing Model). Mając dane te dwie wielkości: ROE oraz wymaganą przez inwestora stopę zwrotu, jesteśmy w stanie określić, czy wypłata dywidendy zwiększy zasobność naszego portfela, czy też wręcz przeciwnie.
Jeżeli stopa zwrotu z kapitału własnego przekracza stopę zwrotu wymaganą przez inwestora, wypłata dywidendy nie jest działaniem korzystnym. Wysokie ROE świadczy o tym, że spółka powinna reinwestować znaczną część zysku. W tym wypadku brak wypłaty dywidendy jest jak najbardziej uzasadniony i przełoży się na wzrost wartości spółki. Na drugim biegunie znajdują się spółki o niskim ROE. W ich przypadku wymagana przez inwestorów stopa zwrotu jest znacznie wyższa od tej generowanej przez spółkę. W tym wypadku racjonalne jest wypłacenie akcjonariuszom 100 proc. zysku. W innym przypadku wartość takich walorów ulegnie obniżeniu i w dłuższym horyzoncie czasowym wygenerują one straty kapitałowe.