Dziesięciokrotny wzrost. Ukraińcy masowo unikają frontu
Według „Bilda”, po decyzji ukraińskiego rządu o zniesieniu zakazu wyjazdu dla mężczyzn w wieku 18–22 lata, liczba uchodźców z tej grupy eksplodowała. W sierpniu było to 100 osób tygodniowo, dziś już 1000 i liczba ta nadal rośnie.
Nasz kraj może wkrótce stanąć przed tymi samymi wyzwaniami, które dziś dzielą niemiecką opinię publiczną: zbyt hojne świadczenia, przeciążona administracja i pytania o odpowiedzialność uchodźców.
Decyzja władz w Kijowie umożliwia młodym mężczyznom legalne opuszczenie kraju mimo trwającego stanu wojennego. Niemcy, które przyjęły ponad 1,2 miliona Ukraińców od początku wojny, teraz próbują ograniczyć napływ i zmieniają zasady przyznawania świadczeń socjalnych.
Zmiana w systemie zasiłków. Nowi Ukraińcy dostaną mniej
Od 1 kwietnia Ukraińcy, którzy dopiero przybyli do Niemiec, nie dostaną już pełnego tzw. Bürgergeld w wysokości 563 euro, lecz niższe świadczenie – 441 euro, tak jak inni uchodźcy. Ci, którzy byli wcześniej, zachowują dotychczasowe warunki.
Reforma budzi kontrowersje i opóźnienia. Koalicja rządząca w Berlinie wciąż nie doszła do porozumienia, a opór stawiają różne resorty – w szczególności Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które blokuje dalsze kroki legislacyjne. Przeciążenie urzędów i chaos kompetencyjny to tylko początek problemów.
Polska też na tej trasie. Czy powinniśmy się szykować na „niemiecki scenariusz”?
Większość Ukraińców trafiających do Niemiec przejeżdża przez Polskę – to tu często spędzają pierwsze dni, a nawet tygodnie po przekroczeniu granicy. Część z nich zostaje, korzystając z naszych programów socjalnych lub podejmując pracę.
Jeśli trend się utrzyma, Polska może znaleźć się w podobnej sytuacji jak Niemcy – z dużą grupą młodych mężczyzn bez jasnych planów zawodowych, za to z oczekiwaniem pomocy od państwa. Tymczasem już dziś wiele samorządów zmaga się z brakiem zasobów, a urzędy pracy – z trudnościami w aktywizacji uchodźców.
Chaos w niemieckim systemie. Polska może mieć szansę, jeśli zareaguje na czas
W Niemczech wprowadzono nowy podział zadań: zatrudnianiem uchodźców zajmuje się Federalna Agencja Pracy, a wypłatami gminy. Jak podaje Bild eksperci i związki zawodowe biją na alarm: obawiają się paraliżu, braku sankcji dla uchylających się od pracy i ogromnych kosztów administracyjnych.
Polska ma dziś szansę wyciągnąć wnioski z niemieckich błędów – ale tylko jeśli podejmie działania zawczasu: od ścisłej kontroli granic po jasne zasady aktywizacji zawodowej uchodźców. Bo to, co dziś dzieje się w Berlinie, jutro może wydarzyć się w Warszawie, Krakowie czy Lublinie.