Kraje z deficytem obrotów bieżących w wymianie z zagranicą mogą liczyć na przepływy kapitałowe prywatnych środków pieniężnych z rynku międzynarodowego. Jeżeli taki kraj nie byłby już atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów i przepływy kapitału nie pokrywałyby ujemnego salda obrotów bieżących, dochodziłoby do ograniczenia działalności gospodarczej. Rosnące bezrobocie powodowałoby spadek płac i cen. W dłuższej perspektywie spadek cen prowadziłby do poprawienia salda obrotów bieżących i kapitałowych w bilansie płatniczym. Miałoby to miejsce jednak dopiero po wielu latach wyrzeczeń. W strefie euro jednak przepływy pieniężne odbywają się za pośrednictwem sektora bankowego. Rządy mające trudności z finansowaniem deficytów budżetowych niewiele mogą zrobić, aby uniknąć negatywnych skutków kryzysu.
Rola banków we współczesnej gospodarce jest kluczowa. Pieniądze w niej występujące mają charakter zobowiązań wobec instytucji finansowych. Teoretycznie depozyt bankowy w każdym kraju strefy euro musi mieć tę samą wartość. Co jednak gdy system bankowy w jakimś państwie jest na skraju niewypłacalności? 1 euro w greckim banku nie ma tej samej wartości co w banku niemieckim. Powstaje ryzyko masowego wycofywania depozytów z krajowego systemu bankowego.
Banki mające kłopoty z płynnością pożyczają od Europejskiego Systemu Banków Centralnych. Takie przepływy środków miały także wpływ na stopy dyskontowe państwowych papierów dłużnych emitowanych przez krajowe banki centralne. A to oznaczało finansowanie krajowych deficytów budżetowych.
Reklama
Problemy z obsługą długu publicznego rządów będą zagrażały wypłacalności krajowych banków centralnych, wierzycieli upadających systemów, a to odbiłoby się negatywnie na podatnikach z państw wierzycieli. Są dwa wyjścia – kontrola fiskalna upadających państw przez państwa niezagrożone albo nowe zasady współpracy w ramach strefy euro.