Ale to jest na razie odległe. Spotkanie, które odbyło się w niedzielę – co najlepiej świadczy o powadze sytuacji – mimo sporych oczekiwań zakończyło się już po 75 minutach. Sprawa rozbiła się o to, jaki pakiet oszczędnościowy przyjąć i z czego ma się składać. Obama i Demokraci chcą, żeby w ciągu 10 lat amerykański dług zmniejszył się o 4 biliony dolarów – zarówno dzięki cięciom, jak i wyższym podatkom. Republikanie, którzy zasadniczo opowiadali się za ostrzejszymi cięciami, teraz forsują mniejszy pakiet – 2 biliony, ale bez żadnego zwiększania obciążeń fiskalnych.

Także wczorajsze posiedzenie nie przyniosło rezultatów - trwało 90 minut i zostało zerwane.

>>> Czytaj więcej: Niewypłacalność USA coraz bliżej, a polityczne spory nie gasną

A sprawa jest coraz bardziej nagląca, bo na wypracowanie porozumienia zostały już tylko trzy tygodnie. Ponieważ amerykański dług publiczny osiągnął maksymalny dopuszczony przez Kongres poziom – 14,3 biliona dolarów – jeśli do 2 sierpnia nie zostanie on podniesiony, administracja nie będzie się mogła dalej zadłużać. A to oznacza wstrzymanie pensji dla urzędników federalnych, emerytur czy wykupu obligacji – czyli w praktyce niewypłacalność kraju. W rzeczywistości porozumienie powinno być wypracowane jeszcze wcześniej, bo przed 2 sierpnia musi zostać zatwierdzone przez obie izby Kongresu. Republikanie mówią, że na żadną podwyżkę limitu długu się nie zgodzą, jeśli nie zostanie zarazem przyjęty plan jego zmniejszania.

Reklama

Ewentualna niewypłacalność USA – największej gospodarki świata – z pewnością wywoła panikę na rynkach, a bardzo możliwe, że także nawrót światowej recesji. Dlatego, choć Barack Obama i sekretarz skarbu Timothy Geithner oficjalnie zapewniają, że nie ma żadnego planu awaryjnego, w Departamencie Skarbu od pewnego czasu trwają nad nim prace. Eksperci zastanawiają się m.in., czy konstytucja daje prezydentowi prawo do zignorowania stanowiska Kongresu i zadłużania się dalej. Zgodnie z punktem czwartym 14. poprawki do konstytucji zadłużenie zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych nie może być podawane w wątpliwość. Zdaniem części konstytucjonalistów oznacza to, że USA nie mogą przestać spłacać swoich długów, wobec czego prezydent musi, dbając o konstytucję, zwiększyć zadłużenie.

>>> Czytaj też: Ranking państw najbliższych bankructwa

Drugim potencjalnym rozwiązaniem jest opóźnienie niektórych płatności. Zobowiązania Departamentu Skarbu w sierpniu wynoszą 306 mld dolarów, z czego na blisko 172 ma on pokrycie. Wstrzymanie np. wypłat pensji czy emerytur pozwoli na wykup obligacji, co przynajmniej powstrzymałoby panikę wśród inwestorów. Byłoby to jednak bardzo kosztowne politycznie i skomplikowane logistycznie, biorąc pod uwagę, że każdego dnia Departament Skarbu dokonuje trzech milionów płatności. Na dodatek agencje ratingowe ostrzegają, że jakikolwiek brak spłaty zobowiązań przez administrację mogą uznać za bankructwo kraju. Wreszcie eksperci badają, czy w przypadku niewypłacalności Departament Skarbu może decydować o kolejności spłacania wierzytelności.

– Nasz plan jest taki, że Kongres zwiększy limit zadłużenia. Nasz plan awaryjny jest taki, że Kongres zwiększy limit zadłużenia, a nasz plan awaryjny w stosunku do planu awaryjnego jest taki, że Kongres zwiększy limit zadłużenia – deklaruje Geithner. Ale jeśli porozumienia nie będzie w ciągu 10 dni, jak chce Obama, plan awaryjny będzie musiał się zmienić.

>>> Czytaj też: Wywiad z noblistą z ekonomii Rogerem Myersonem: To nie koniec kryzysów finansowych. I nie koniec bailoutów