W czwartek amerykańskie media podały, że prezydent Barack Obama jest bliski uzgodnienia tej sprawy z republikańskim przewodniczącym Izby Reprezentantów Johnem Boehnerem. Jeszcze tego samego dnia rzecznik Białego Domu Jay Carney oświadczył, że to nieprawda. Podobne oświadczenie złożył Boehner.

>>> Czytaj też: Plan "bandy sześciorga" może uratować finanse publiczne USA

Podstawą ewentualnego porozumienia między Obamą a Boehnerem byłby kompromisowy plan, przewidujący redukcje wydatków rządowych o 3 biliony dolarów w ciągu 10 lat i podwyżki podatków w łącznej wysokości około biliona dolarów.

>>> Polecamy: Historia ukrywania państwowych bankructw jest stara jak świat

Reklama

Pod naciskiem prawicowego ruchu Tea Party Republikanie postawili warunek, że nie zgodzą się na podniesienie pułapu długu, jeżeli nie dokona się radykalnych cięć wydatków.

Z kolei Biały Dom i Demokraci w Kongresie domagają się, by zmniejszyć deficyt również poprzez podniesienie podatków, płaconych przez najzamożniejszą część społeczeństwa.

Jeżeli Kongres nie podniesie do 2 sierpnia limitu długu Stanów Zjednoczonych, sięgającego już prawie 70 procent produktu krajowego PKB, rząd nie będzie mógł dalej pożyczać i stanie przed groźbą niewypłacalności. Biały Dom ostrzega, że może to doprowadzić do światowego kryzysu finansowego.

W piątek Obama po raz kolejny zaapelował do Kongresu o podniesienie limitu zadłużenia na warunkach zarysowanych we wspomnianym planie porozumienia z Boehnerem.

Prezydent wezwał do tego w swoim artykule, opublikowanym tego dnia w wysokonakładowym dzienniku "USA Today". W południe ponowił swój apel w przemówieniu na stanowym Uniwersytecie Maryland w Waszyngtonie.

Podstawą ewentualnego porozumienia z Demokratami byłby kompromisowy plan, opracowany przez tzw. bandę sześciorga, czyli grupę senatorów z obu partii. Proponują oni, by większość wzrostu aktywów budżetowych uzyskać poprzez cięcia wydatków, a resztę z podwyżek podatków.

Plan ten napotyka jednak na zażarty opór konserwatywnych Republikanów, skupionych głównie w Izbie Reprezentantów, gdzie ich partia ma większość i gdzie silne wpływy posiada Tea Party. Stanowczo sprzeciwiają się oni wszelkim podwyżkom podatków.

Głosami Republikanów Izba uchwaliła niedawno ustawę (tzw. Cut, Cap and Balance Bill), która miała obniżyć wydatki państwa o 5,5 biliona dolarów w najbliższej dekadzie, narzucić stały limit na wydatki i wprowadzić do konstytucji poprawkę, nakazującą zrównoważenie budżetu. Nie przewidywała natomiast podwyższenia podatków.

Zgodnie z oczekiwaniami, w piątek ustawę tę odrzucił zdominowany przez Demokratów Senat.

Tymczasem doniesienia o możliwości kompromisu Obamy z Boehnerem zaniepokoiły lewicę w Partii Demokratycznej. Spodziewane porozumienie przewidywałoby bowiem reformy, wymagające bolesnych cięć federalnych programów społecznych, takich jak fundusz emerytalny Social Security i fundusz ubezpieczeń zdrowotnych emerytów Medicare.

Szczegóły ewentualnej umowy nie są jeszcze znane, ale w swym wystąpieniu w piątek Obama dał do zrozumienia, że "tak jak w rodzinie", trzeba będzie "zacisnąć pasa".

Lewicujący Demokraci wyrażają obawy, że zapowiadane eliminacje odpisów i ulg podatkowych dotkną w znacznym stopniu także klasę średnią i uboższych Amerykanów.