Choć Yair Goldfinger ma na koncie kilkadziesiąt milionów dolarów, cały czas haruje. Najczęściej po 12 godzin dziennie, także w weekendy. Założyciel firmy Mirabilis, która stworzyła ICQ – najpopularniejszy na świecie internetowy komunikator, na okrągło inwestuje w kolejne start-upy, rozwija je i odsprzedaje potężniejszym partnerom. A wszystko z poczucia misji, że wymyślane przez niego rozwiązania mogą na lepsze zmienić nasze życie.
– Bycie milionerem w ogóle mnie nie odmieniło, wciąż chodzę w spranych dżinsach oraz koszulkach. Hmmm, zaraz, wydaje mi się, że teraz mam jednak więcej T-shirtów – mówi ze śmiechem 41-letni Izraelczyk. Ma powody do radości, bo ten rok jest dla niego wyjątkowo udany: do sierpnia zdołał wprowadzić na rynek aż cztery start-upy, a dwie ostatnie transakcje były ogromnymi sukcesami. Także finansowymi.
Za 295 mln dol. sprzedał na początku sierpnia firmie ValueClick, zarabiając na tym jedyne 70 mln dol., założone w 2003 roku Dotomi, które opracowało system bezpośredniego komunikowania się internetowych sprzedawców z klientami przy uwzględnieniu zachowań tych ostatnich. Nie minęły dwa pełne tygodnie i sfinalizował kolejną transakcję. Najprawdopodobniej za kolejne 295 mln dol. upłynnił Composię (tym razem zarówno dokładna suma sprzedaży, jak i jego zarobek nie są znane), mającą prawa do nowatorskiego systemu zarządzania dla centrów usługowych, polegającego na analizie przepływających w intranecie informacji. Kupiec nie został ujawniony; wiadomo jedynie, że Goldfinger zainwestował w uruchomienie Composii zaledwie 5 mln dol.

Zmienny internet

Reklama
Młody informatyk biznesmen nie wytrzymał długo w stanie błogiego nicnierobienia i już zainteresował się kolejnymi inwestycjami. – Zarabianie pieniędzy nie jest dla mnie celem samym w sobie, bo mam już ich tyle, że mógłbym nie pracować. Zależy mi na tworzeniu nowych rzeczy, bo dzięki nim chcę wpłynąć na poprawę jakości naszego życia. Uważam, że idealnym środkiem do zrealizowania takiego celu są właśnie nowe technologie – tłumaczy Goldfinger. Tak jak inni jest zafascynowany sieciami społecznościowymi i tym, jak dogłębnie zmieniają one wszystko wokół nas: począwszy od sposobów komunikacji, przez robienie zakupów, po pracę i naukę, a nawet prowadzenie polityki.
– Są one najdynamiczniej rozwijającą się częścią internetu i jednocześnie najbardziej zachłanną. Niemal codziennie słyszymy o nowych wynalazkach i rozwiązaniach, i choć często bywają one dziwaczne, jednak przyjmują się i wypierają rozwiązania, które przywykliśmy uważać za tradycyjne. Jeszcze kilka lat temu nikt nie dopuszczał do siebie myśli, by portale – jak choćby Yahoo! – mogły zostać przez nie zmiecione z rynku. Dziś jest to jak najbardziej prawdopodobne – mów „DGP” Deborah McQuinn z uniwersytetu w San Francisco.
Zmiany, którym nieustannie podlega internet, są pożywką dla Yaira Goldfingera. Obserwuje, analizuje, a potem przekłada je na język komputerowego oprogramowania. Stąd mnogość wszelkiego rodzaju biznesów, w których ma udziały. – Eksperymentuję z najróżniejszymi projektami, bo nie wiem, co może się przyjąć. Tak było i z ICQ, którego popularność była dla mnie całkowitym zaskoczeniem – mówi.

Za darmo, czyli z zyskiem

Gdy w 1998 roku pojawiła się informacja, że America OnLine (AOL) – w tym czasie jeden z największych dostawców usług internetowych w Stanach Zjednoczonych – kupi za ponad 400 mln dol. niewielką firmę Mirabilis, która stworzyła ICQ, świat oniemiał. Bo oprócz stworzonej aplikacji nie miała ona żadnego innego atutu: przez dwa lata działalności nie przyniosła przychodu, nie miała planu biznesowego oraz nie była profesjonalnie zarządzana. Jednym słowem była zaprzeczeniem dobrej inwestycji. Jednak w tym wypadku AOL wykazał się rzadką dla siebie przenikliwością i docenił dzieło młodych informatyków z Izraela, które w krótkim czasie zrewolucjonizowało sieciową komunikację. Tak Yair Goldfinger stał się w wieku 27 lat milionerem i jedną z najbardziej wpływowych osób w internetowej branży.
Zanim jednak do tego doszło, urodzony w Tel Awiwie Goldfinger po ukończeniu liceum wstąpił na miejscowy uniwersytet i z wielką ochotą zgłębiał tajniki matematyki i informatyki. Do dziś zresztą nauki ścisłe są jego pasją. Po uzyskaniu tytułu magistra samodzielność musiała jeszcze poczekać: najpierw odbył obowiązkową służbę wojskową. Tuż po zdjęciu kamaszów zaczął pracę w firmie Zapa Digital Arts, która specjalizowała się w projektowaniu narzędzi do trójwymiarowej grafiki dla stron internetowych. Nie mógł się jednak dogadać z właścicielami i odszedł, a wraz z nim trójka jego znajomych. Razem postanowili stworzyć szybki internetowy komunikator, który miałby stać się alternatywą dla ociężałych i powolnych e-maili.
Z tym marzeniem pojechali do USA i w niewielkim mieszkaniu w kalifornijskim San Jose (bo był tu tani dostęp do internetu) założyli firmę Mirabilis. Za pożyczone od rodzin 100 tys. dol. w ciągu niecałych trzech miesięcy stworzyli ICQ v1.0. – Byliśmy jak marynarze na łodzi podwodnej. Przez ten czas prawie w ogóle nie wychodziliśmy na zewnątrz, pracowaliśmy za to na okrągło – wspomina Goldfinger. Młodzi zapaleńcy przekonali się jednak, że była to najłatwiejsza część zadania. Teraz potrzebowali znacznie większych pieniędzy, by rozwijać i promować swój produkt. A to nie było łatwe, bo nikt nie brał na poważnie trzech chłopaków, którzy nie mieli biznesplanu i otwarcie mówili o tym, że zysk nie jest dla nich najważniejszy, a liczy się tylko frajda z tworzenia czegoś nowego.
Wówczas zdecydowali się na rzecz wydawałoby się szaloną: postanowili, że ICQ będzie darmowe. I był to strzał w dziesiątkę. Po pierwszych sześciu tygodniach działania, na początku 1997 roku, mieli 30 tys. użytkowników, w maju tego roku – już 850 tys., a w kwietniu 1998 roku – aż 9 mln. O ICQ stało się tak głośno, że pojawiły się pierwsze oferty kupna. Goldfinger wraz ze znajomymi odrzucili pierwszą z nich – wartą okrągłe 50 mln dol. Między potencjalnymi nabywcami zaczęła się zacięta licytacja, z której zwycięsko wyszedł AOL. Na korzyść zapaleńców z Izraela działała również sytuacja na giełdzie: był to początek internetowej gorączki, która prowokowała do szastania pieniędzmi na firmy nowych technologii. (Dotcomowa bańka spekulacyjna pękła z ogromnym hukiem dopiero dwa lata później. Obecnie ICQ jest własnością rosyjskiej firmy Digital Sky Technologies – przeżywający kłopoty finansowe AOL sprzedał komunikator w ubiegłym roku za 187,5 mln dol.).

Stopy w 3D

Przez dwa lata Goldfinger pracował dalej dla AOL. – Byłem milionerem, ale chciałem mieć pewność, że nasz produkt będzie w 100 procentach dopracowany – tłumaczy. Gdy kontrakt wygasł, pozostał w Izraelu, choć AOL chciał go ściągnąć do swojej centrali w Stanach. – Przez pewien czas odpoczywałem, ale nie jestem typem faceta, który może się lenić – opowiada. I tak znów wziął się do ciężkiej pracy.
Część zarobionych na sprzedaży Mirabilis pieniędzy zainwestował w cztery przedsięwzięcia. Każde z nich było odmienne. Na początek utworzył i-Cognito, które – wykorzystując algorytmy sztucznej inteligencji – opracowało technologię katalogowania stron internetowych pod względem ich zawartości. Potem Strategy Runner – dziełem tej firmy było stworzenie autonomicznej platformy handlowej, którą z miejsca kupiły 3 z 10 największych domów clearingowych w USA. Zajmował się również o wiele bardziej przyziemnymi, ale bardzo praktycznymi sprawami. Start-up FiTracks opracował technologię pozwalającą zobrazować w trzech wymiarach stopy i dzięki temu przymierzać buty w internetowych sklepach, dzięki czemu klienci zyskali pewność wyboru dopasowanego obuwia. No i na koniec powstało Dotomi, które właśnie z wielkim zyskiem zostało przez niego sprzedane.
Od tego czasu zainwestował w kolejne niewielkie firmy. Tworzy je sam lub wypatruje obiecujące start-upy, które mają problemy ze znalezieniem funduszy i którym brakuje doświadczenia w prowadzeniu poważnego biznesu. – Kieruję się w tym swoją intuicją, nie przywiązuję wagi do opinii analityków. Po prostu robię to, co lubię. Jedni ludzie wolą spędzać czas na jeżdżeniu bajeranckimi furami, inni na podróżowaniu po świecie, a jeszcze inni na pisaniu. Ja uwielbiam tworzyć oprogramowanie – mówi Yair Goldfinger. Można mieć pewność, że w przyszłym roku wypuści na rynek z sukcesem kolejne firmy.