– Coraz więcej banków będzie wprowadzało dodatkowe opłaty np. za kartę, jeśli klient w miesiącu nie dokona określonej liczby transakcji – mówi Michał Sadrak z Open Finance. Uderzy to przede wszystkim w te osoby, które mają kilka rachunków, ale korzystają tylko z jednego.

>>> Czytaj też: Atak na włoskie obligacje niszczy europejskie fortyfikacje. Kto uratuje Italię?

– Klienci, którzy mają teraz dwa, trzy rachunki, będą chcieli zatrzymać jeden najtańszy. Skorzystają banki internetowe – mówi Andrzej Powierża z DM Banku Handlowego.

>>> Polecamy: Bankowa alchemia, czyli jak wyczarować kapitał z kapelusza

Reklama
Tyle że to masowe przechodzenie na rachunki internetowe wcale nie jest korzystne dla banków. Takie konta są zazwyczaj darmowe, więc wiąże się to ze spadkiem wpływów z opłat. W przypadku np. ING, który ostatnio namawia klientów do korzystania z internetu, kwartalny spadek wyniku z prowizji wyniósł 1 mln zł.
Do tego od początku przyszłego roku wchodzą w życie zapisy rekomendacji KNF, które znacznie ograniczą sprzedaż kredytów hipotecznych. To może spowodować, że w przyszłym roku wpływy ze sprzedaży tego typu pożyczek mogą spaść. Ratunkiem może być próba przejęcia dobrych klientów od konkurencji, dlatego pojawiają się już uatrakcyjnione oferty kredytów refinansowych. Innym rozwiązaniem jest zachęta do kupowania produktów inwestycyjnych, na przykład planów systematycznego oszczędzania.
– W przyszłym roku mogą one być mocniej promowane – uważa Sadrak.
Zazwyczaj tego typu plany umożliwiają lokowanie kapitału w funduszach inwestycyjnych należących do TFI danego banku (np. Bank Millennium) albo konstruowane są jako polisy na życie z funduszem kapitałowym (Nordea). Do banku – poprzez spółkę zależną – trafiają więc pieniądze z opłat za zarządzanie, które zwykle są wyższe niż zyski, jakie można osiągnąć z lokowania pieniędzy z depozytów na rynku międzybankowym.
Dodatkowym sposobem na zwiększenie sprzedaży tego typu produktów jest oferta wiązana. Już obecnie osoby, które wykupią produkty inwestycyjne albo ubezpieczenia, mogą uzyskać lepsze warunki przy zaciąganiu kredytu np. hipotecznego.
Pierwsze podwyżki już się zaczęły. Od pierwszego listopada Citi Handlowy podniósł opłaty za korzystanie z kart kredytowych. Wkrótce więcej trzeba będzie zapłacić za korzystanie z rachunków w PKO BP i BGŻ. Lawina podwyżek ruszy, gdy bankom zaczną się kurczyć zyski. Wprowadzanie podwyżek może być również spowodowane konsolidacją polskiego sektora bankowego.
– Kolejne banki zmieniają właścicieli, konkurencja między nimi może więc nieznacznie zmaleć – mówi Bartłomiej Owczarek z firmy doradczej Goldenberry.
Dodatkowym elementem może być kryzys na zachodzie Europy. Pochodzące stamtąd spółki matki polskich banków mogą naciskać na wzrost zysków w naszym kraju, aby poprawić swoją sytuację finansową dzięki dywidendom.

Refinansowanie nie dla każdego

Skorzystanie z refinansowania zaciągniętych przed laty kredytów hipotecznych nie każdemu się opłaca. Mogą zastanawiać się nad nim ci, którzy wzięli pożyczkę w złotych i to na mniej niż 100 proc. wartości nieruchomości. Takie osoby mogą skorzystać dzięki niższej marży, jaką obecnie narzucają banki na złotowe kredyty hipoteczne. Refinansowanie nie będzie się opłacać osobom, które pożyczały w walutach obcych: wiele z nich musiałoby wziąć znacznie większy kredyt w złotych, aby spłacić zobowiązania w walutach. Na dodatek mieszkania ostatnio taniały, co oznacza, że zmalało zabezpieczenie pożyczki. W efekcie kwota kredytu refinansowego mogłaby się okazać zbyt mała, aby spłacić mieszkanie kupione np. w roku 2008.