Władze chińskie coraz mocniej starają się przestawić gospodarkę z modelu opartego na eksporcie na taki, w którym jej podstawą będą zaawansowane technologie i większy popyt wewnętrzny. Kryzys obnażył bowiem niebezpieczeństwo uzależnienia krajowego rozwoju gospodarczego od zachodnich konsumentów. Od września 2008 r. do stycznia 2009 r. eksport z Chin, odpowiadający za 27 proc. wzrostu PKB, skurczył się o 40 proc.
W efekcie Pekin aktywnie dywersyfikuje źródła tempa wzrostu gospodarczego, podwyższając zdolność nabywczą Chińczyków. Według obliczeń agencji CLSA w pierwszej połowie tego roku mieszkańcy chińskich miast zwiększyli konsumpcję o 12 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Z kolei mieszkańcy wsi kupili aż o 16,8 proc. więcej produktów niż w pierwszym półroczu 2010 r.

>>> czytaj też: Niemcy płyną pierwszą klasą na Titanicu. Same zafundowały sobie bilet

Gorzej jest z pozyskiwaniem technologii. Dlatego wczoraj w ramach odbywającego się w Chengdu posiedzenia amerykańsko-chińskiej komisji ds. wymiany handlowej wicepremier Wang Qishan obiecał sekretarzowi handlu USA Johnowi Brysonowi, że amerykańskie koncerny będą miały równy z Chińczykami dostęp do branż, które zostaną objęte nowym programem finansowania. Pekin gotowy jest także do podwyższenia kursu juana, który zdaniem Waszyngtonu jest sztucznie zaniżany w celu wsparcia własnych eksporterów i stanowi od lat główną kość niezgody w relacjach Pekinu i Waszyngtonu. Chińczycy argumentują też, że zniesienie barier w eksporcie technologii będzie korzystne dla obu stron, bo to one są przyczyną tego, że USA w handlu z Chinami notują potężny deficyt (w 2010 r. wyniósł on 273 mld dolarów).
Reklama

>>> Polecamy: Polska w Unii: nie weszliśmy do raju