Tym razem powodem protestów są niższe wydatki na ubezpieczenia zdrowotne. W ramach umowy z MFW i UE premier Lucas Papademos zobowiązał się, że budżet państwa przeznaczy w tym roku na ten cel 7 mld euro wobec 10,6 mld euro w 2009 roku.
Z tego powodu m.in. obniżono stawki lekarzy za wizyty u chorych oraz ceny leków refundowanych. Zdaniem Greckiego Stowarzyszenia Farmaceutycznego fundusz ubezpieczeń zdrowotnych już zalega ze zwrotem 400 milionów euro za sprzedane w ubiegłym roku leki, zaś w tym roku marża zysku aptekarzy ma spaść o kolejne 3 proc.
>>> Zobacz też: W Grecji jako pierwsi w tym roku strajkują farmaceuci i lekarze
Grecja zakończyła ubiegły rok 48-godzinnym strajkiem pracowników urzędów skarbowych, którzy protestowali przeciwko obniżeniu uposażeń. Mimo że sąd uznał protest za nielegalny, większość urzędów w ostatni piątek nie działała.
Eksperci ostrzegają, że nawet drastyczne cięcia w wydatkach państwa nie wystarczą dla uniknięcia bankructwa kraju i konieczne będą dalsze ograniczenia. Powodem jest większa, niż się spodziewano, recesja: w tym roku, po raz piąty z rzędu, gospodarka będzie się kurczyć i to o 2,8 proc. – przewiduje Komisja Europejska.
>>> Czytaj też: Grecja: Rząd ogłasza walkę z bezrobociem, stworzy 150 000 miejsc pracy
To powoduje, że nakładanie nowych podatków wcale nie zmniejsza deficytu państwa. Jednym z przykładów jest podwyższenie opłaty za posiadanie samochodu: z tego powodu w grudniu liczba osób, które zrezygnowały z własnego auta, zwiększyła się o 30 proc. Globalne dochody fiskalne państwa jednak nie wzrosły.