To będzie symboliczny moment, który zachęca do pytania: czy Niemcy nie powinny zdystansować się od bałaganu w strefie euro i zostać częścią BRIC, średniej wielkości globalną potęgą gospodarczą, taką jak Brazylia, Rosja, Indie i Chiny, z których początkowo składała się ta grupa?

Najdobitniej wyraził ostatnio tę ideę Wolfgang Reitzle. Prezes niemieckiej grupy przemysłowej Linde powiedział, że Niemcy powinny rozważyć opuszczenie strefy euro. Przyznał, że mogłoby to wywołać pewne problemy, ale w dłuższym czasie zwiększyłoby ich konkurencyjność.

Za tym rozwiązaniem opowiedział się też Klaus-Peter Mueller, przewodniczący rady nadzorczej Commerzbanku. Utrzymanie strefy euro w całości nie jest już najwyraźniej priorytetem biznesowego i finansowego establishmentu Niemiec, które w latach 90. były największymi adwokatami unii monetarnej.

Rozczarowaniu niemieckiej elity sąsiadami na Zachodzie i Południu towarzyszy wzrost szacunku dla Wschodu. Przypomniano mi ostatnio o tej zmianie podczas kolacji w Berlinie z grupą dziennikarzy, z których jeden powiedział, że młodzi berlińczycy uważają Moskwę za najfajniejsze w tej chwili miasto w Europie – oczywiście poza ich własnym.

Reklama

Warszawa także jest wysoko w tym rankingu, znacznie wyprzedza Londyn, Paryż czy Nowy Jork. Stary Berlin był podzielony na część wschodnią i zachodnią. Młodzi berlińczycy spoglądają na wschód. Niemiecki biznes jeszcze dalej na wschód.

Zmiana nastrojów w Niemczech jest odczuwana w innych krajach strefy euro. Po tragicznej wywrotce statku u wybrzeży Włoch jedna z tamtejszych gazet opublikowała rysunek, na którym kanclerz Niemiec odpływa w łodzi ratunkowej, ignorując apele o powrót na pokład. Dyskutujemy w istocie nowy wariant „niemieckiego pytania”. Po zjednoczeniu Niemcy stały się zbyt duże, by być zwykłym państwem europejskim, a jednocześnie nie dość duże, by zostać supermocarstwem.

Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wezwał ostatnio Niemcy do objęcia bardziej energicznego przywództwa w Europie. Jednak gdy przy kilku okazjach Niemcy to zrobiły, spotkało się to ze sprzeciwem. W głębi duszy Niemcy nie chcą przewodzić Europie, bo nie są gotowe, by płacić za to cenę. Strategia BRIC oferuje drogę wyjścia z tego dylematu „niezgrabnej wielkości”. Oczywiście to się nie sprawdzi. Niemcy są jednym z największych beneficjentów wspólnego europejskiego rynku. Patrzący na wschód zwolennicy BRIC odkryją, że nie ma racjonalnej alternatywy politycznej i ekonomicznej. Niemcy są bardzo starym i bardzo bogatym krajem europejskim z kurczącą się populacją – zupełnie inaczej niż BRIC.