Już w kwietniu G20 może zdecydować o przekazaniu dodatkowych pieniędzy na walkę z kryzysem. Mają one zapobiec rozlaniu się europejskiego kryzysu na inne części świata. Ale najpierw strefa euro sama musi znaleźć jeszcze co najmniej 250 miliardów euro.

Na zakończonym wczoraj wieczorem w stolicy Meksyku spotkaniu ministrów finansów i szefów banków centralnych państw G20 – najważniejszych gospodarek świata – więcej było deklaracji niż konkretów. Wszyscy zgodzili się, że kryzys zadłużeniowy w strefie euro jest obecnie największym zagrożeniem dla światowej gospodarki i mówili o gotowości zwiększenia środków, jakie ma do dyspozycji Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Pozaeuropejscy członkowie G20 stawiają jednak sprawę jasno – dołożą się, jeśli strefa euro powiększy nowo tworzony stały fundusz ratunkowy, a państwa rozwijające się będą miały większą siłę głosu w MFW. Te warunki miały być zapisane w oficjalnym komunikacie z meksykańskiego spotkania.

>>> Czytaj też: "FT": Kredyty z EBC powinny być jeszcze łatwiej dostępne

– Wszystko zależy od tego, czy Europejczycy zdołają zwiększyć swój fundusz pomocowy – mówił anonimowo jeden z uczestników spotkania. Precyzując – chodzi o to, by Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM), czyli stały fundusz ratunkowy, który ma zacząć działać od lipca – został zwiększony z 500 mld euro do co najmniej 750 mld (1,01 bln dol.). Wtedy pozostałe kraje G20 mogłyby spełnić prośbę MFW o zwiększenie kapitału pożyczkowego z obecnych 358 mld dol. o jakieś 500 – 600 miliardów. Razem to wszystko dawałoby ok. 1,95 bln dol.

Reklama

Europejska część planu ma szanse powodzenia, bo niechętne temu Niemcy – największy udziałowiec ESM – zmieniły stanowisko. Minister finansów tego kraju Wolfgang Schaeuble powiedział, że ta sprawa będzie omawiana na szczycie UE w czwartek i piątek, a decyzja zostanie podjęta w marcu. – Ale marzec ma 31 dni – zastrzegł, wskazując, że nie należy się jej spodziewać już w najbliższych dniach.

To by otwierało drogę do dokapitalizowania MFW. O ile w pierwszy, opiewający na 110 mld euro bailout dla Grecji fundusz dołożył się w jednej trzeciej, w obecnym, 130-miliardowym jego udział ma wynieść ok. 10 proc. Szefowa MFW Christine Lagarde rozpoczęła w styczniu starania, aby pozyskać na fundusz pożyczkowy co najmniej 500 mld dol.

W kuluarach meksykańskiego spotkania G20 mówiło się, że Chiny gotowe byłyby przeznaczyć na ten cel 100 mld dol., a Japonia 50. Pomoc – choć bez konkretnych sum – deklarował również brazylijski minister finansów Guido Matenga. Zastrzegł on jednak, że warunkiem jest reforma instytucjonalna MFW.

Czołowe kraje rozwijające się coraz mocniej naciskają na zmianę systemu głosowania w funduszu, tak by w większym stopniu odpowiadał on współczesnym realiom gospodarczym. Trudno się zresztą z ich argumentami nie zgodzić. Chiny – najludniejsze państwo świata i druga największa gospodarka – pod względem siły głosu w MFW są dopiero na szóstym miejscu, za m.in. Francją czy Wielką Brytanią, a Brazylia, która w zeszłym roku stała się szóstą gospodarką globu, w MFW jest zaledwie na 14. miejscu i ma mniej głosów niż niewielka Belgia.

>>> Polecamy: Widać już pierwsze pozytywne skutki recesji