"Jeśli chodzi o pierwszą transzę deregulacyjną obejmująca 49 zawodów ogłoszoną w sobotę przez ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina to większość pozycji nie powinna budzić kontrowersji. Jeśli ktoś jest np. spawaczem, skończył szkołę i zdał wymagane egzaminy, to po co mu jeszcze licencja do uprawiania zawodu? Podobnie z zawodem np. przewodnika turystycznego. Jeśli ktoś będzie słaby, to rynek go zweryfikuje i taka osoba po prostu nie będzie mieć klientów.

>>> Czytaj też: Znamy oficjalną listę zawodów, które zostaną otwarte

Jeśli chodzi o zawody prawników, to wiąże się to z większym ryzykiem. Jednak w drobnych sprawach prawnik nielicencjonowany może być wystarczającą pomocą. Jeśli zaś ktoś będzie miał poważna sprawę prawną wówczas na pewno skorzysta z renomowanej kancelarii lub poleconego prawnika.

Można się spodziewać, że dzięki deregulacji więcej osób będzie zakładało własną działalność gospodarczą, co może przełożyć się na stworzenie dodatkowych miejsc pracy. Cały proces wydawania licencji, uprawnień, organizowania egzaminów itp. też dawał zajęcie wielu urzędnikom, ale będą oni mogli zająć się czymś innym. Deregulacja powinna zwiększyć konkurencję na rynku. Ceny usług powinny trochę spaść".

Reklama